środa, 31 października 2012

Rozdział 17


Liczba osób naszej eskapady wynosi cztery : ja, Majka, Łasko i Russel. Mięliśmy jechać w trójkę, ale Michał ze względów wiadomych jeździć nie może.
Od samego początku robimy wszystko zgodnie z planem. Koło południa odebraliśmy Majkę ze szpitala i nic jej nie mówiąc ruszyliśmy w drogę. Oczywiście, Majeczka jako osoba cholernie niecierpliwa, co chwilę próbuje wydusić z nas zeznania. Z tego, co dowiedziałam się od Michała u fryzjera mamy być koło 14, co dawało nam możliwość na jeden długi obiadowy postój. W samochodzie panowała cisza, którą raz po raz przerywał dzwonek mojego telefonu. Kubiak co chwilę musiał się dowiadywać czy wszystko z jego ukochaną w porządku.
Russel zaparkował na parkingu przed jednym z przydrożnym McDonaldsów. Wyładowaliśmy się z samochodu i ruszyliśmy na "zdrowy" posiłek. Panowie poszli przodem, więc zostałam sama z Majką.
- Czy możesz mi powiedzieć, gdzie my jedziemy?
- Wybacz kochanie, taki rozkaz.
- Przestań pieprzyć!
Ojoj, czyżby Maja walnęła nam focha?
- Pieprzyć? Jakich ty słów używasz? Chcesz, żeby twoje dziecko była takie niewychowane?
Majka spojrzała na mnie tak, że z obawy nad własnym życiem po prostu się zamknęłam.
Faceci siedzieli przy stoliku i pałaszowali frytki. Złożyłyśmy zamówienie i dosiadłyśmy się do nich z jedzeniem. Dziwnie milczący Russel czytał jakąś gazetę a Michał gapił się osłupiałym wzrokiem w przestrzeń. Obrażona Majka założyła na uszy słuchawki od mojego MP4 i odcięła się od nas. Siedząc tak naprzeciwko Michała patrzyłam się w te jego zaspane i cholernie seksowne oczka.
- Co ty taki milczący, kochanie?
Spojrzał na mnie tak, ze myślałam, że zwali mnie zaraz z krzesła.
- Nie chcę o tym rozmawiać.
Odpowiedział i po prostu zaczął pałaszować frytki.
Jako osoba wredna z zasady nie chciałam mu odpuścić.
- Ale dlaczego kochanie? Możemy przecież porozmawiać o tym, jak bawiliście się w "Zrób to sam". Dzięki wam nie mam chwilowo na czym spać!
- Nie obrażę się, jeśli sprowadzisz się z tym słodkim tyłeczkiem do mnie.
Już miałam mu się jakoś odciąć, ale zadzwonił Kubiak i powiedział, że za 20 minut mamy być u fryzjera.
- Dobra wycieczka, jedziemy.
Zebraliśmy się za i za 20 minut byliśmy na miejscu.
- No kurwa nie wierzę! Jechaliśmy taki kawał do fryzjera? Czy was kompletnie posrało?
- Nie denerwuj się kochanie! Złość piękności szkodzi.
Wzięłam ją pod rękę i zaprowadziłam do środka.
Wszyscy tam już na nas czekali. Jedna z pań porwała Majeczkę na fotel i zaczęła latać naokoło niej z grzebieniami.
Siedziałam koło moich towarzyszy i od niechcenia spojrzałam w wielkie lustro na ścianie.
O matko i córko! Wyglądałam jak ofiara wojny domowej. Włosy w kompletnym nieładzie i brak jakiegokolwiek makijażu. Po twarzy było widać trudy kilku ostatnich miesięcy.
- Niech się pani nie martwi, jak z panią skończymy, będzie pani wyglądać jak nowa.
Widocznie, w tym samym momencie jedna z fryzjerek musiała mi się przyglądać.
- Kochanie dla mnie i tak wyglądasz piekielnie seksownie!
Oho! Skacowany Michał wziął się za komplementowanie.
- Dzięki- posłałam mu uśmiech, wyszłam na świeże powietrze i zadzwoniłam do Kubiaka.
- Cześć Misiek, co teraz?
- Fryzjerki wiedzą co robić. Jedźcie potem na plebanię obok kościoła. Wyślę ci adres. Pa.
Wróciłam i od razu zostałam zaciągnięta na drugi fotel. Jedna z pań bez zastanowienia wzięła się do pracy. Widać, ze w moim przypadku też dostała wytyczne.
Spojrzałam na Majkę, która wyglądała przepięknie. Jej blond włosy zostały lekko podkręcone. Część upięto na głowie,a reszta dumnie leżała na plecach.
- Klaudia błagam cię! Powiedz mi gdzie jedziemy?
Widocznie zniecierpliwiona Majka zaczęła kręcić się na krześle.
- Przykro mi kochanie! Im mniej wiesz, tym dłużej żyjesz.
Majeczka po raz kolejny walnęła focha i gapiła się w przestrzeń.
Natomiast ja,zamiast być grzeczna i pozwolić pani pracować wybuchałam śmiechem i robiłam do lustra głupie miny.
Pani stwierdziła, zę zachowuje się gorzej niż dziecko. Powodem mojego jakże wyrafinowanego zachowania, były dwa ponad dwumetrowe pawiany, które siedziały za nami i robiły wszystko, żebym tylko się zaśmiała.
Lekko już przysypiałam, kiedy fryzjerka skończyła.
Wreszcie mogłam spojrzeć w lustro i nie wystraszyć się. Z uśmiechem na twarzy odwróciłam się do półprzytomnej Majki.
- Kochani, już czas!
- Już czas na co?- spytała sennym głosem.
Wzięłam od fryzjerki opaskę na oczy i bardzo delikatnie zaczęłam jej ją zakładać.
- Błagam, tylko się nie denerwuj.
Widocznie, moja kochana była już na tyle zmęczona, ze nawet nie protestowała.
- Misiek, weź zaprowadź ją do auta i usiądźcie z tyłu.
- Dlaczego nie mogę usiąść koło ciebie?
Maruda.
- Bo cię o to proszę!
Wzięłam Russela pod rękę i wsiedliśmy do samochodu. Nasza podróż na plebanię nie trwała dłużej niż 10 minut.
Na miejscu czekała na nas mama Majki.
- Mama? Co ty tu robisz?
- Wszystko w swoim czasie moja kochana!
Pani Marysia wzięła pod rękę Majkę i zniknęły w drzwiach. Russel też gdzieś zniknął, więc wzięłam Michała i poszliśmy na ławkę.
Było po 17, więc upał już tak nie dokuczał.
Usiadłam na ławce bokiem, kładąc nogi na kolana Michała.
Zamknęłam oczy i napawałam się ostatnimi chwilami ciszy.
- Kochanie?
- Hymm?
- Ślicznie wyglądasz, wiesz?
Jedną ręką zaczął jeździć wzdłuż mojej łydki, na co ja zareagowałam śmiechem.
- Kochanie?
Teraz to ja przerwałam ciszę.
- Słucham.
- Wiesz, zę masz w domu bardzo ważną misję?
- A mianowicie?
- Moje nowe łóżko. Mówi ci to coś?
- A to. Słuchaj, a nie mogłabyś się do mnie wprowadzić?
- Kochanie, twoje lenistwo nie jest powodem do przeprowadzki.
- Spójrz na to z innej strony. Kubiakom niedługo powiększy się rodziną i na pewno przyda im się jeszcze jeden pokój!
- Może i masz rację, ale wrócimy do tego jutro.
- Dlaczego?
Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, bo podszedł do nas Zibi z jakimś blond sztafirem.
- Klaudia...
- Zibi..
- Cześć Michał. Chciałem wam przedstawić moją znajomą, to jest Wioletta.
Na dźwięk swojego imienia blondyna oderwała śliniący się wzrok od Michała i spojrzała na mnie.
Na oko miała jakieś 160, więc przy moich 175 cm była malutka.
Włosy i cycki- dwie rzeczy, które się w w niej odznaczały. Piersi w dużym D, zapewne zrobione stały dumnie w błękitnej sukience, która powinna być halką.Włosy, sztywne od wszystkich zabiegów wisiały twarde jak kamień.
Któś odchrząknął, a ja spojrzałam barbie w twarz.
Ludzie! Mocny makijaż w moim wykonaniu to mocniejsze podkreślenie oczu. W przypadku Wiolci, jest to zamalowanie każdego, dosłownie każdego centymetra twarzy.
Z szoku, w który wprowadził mnie wygląd Wioletki wyciągnął mnie Łasko, który wstał z ławki i pociągnął mnie za sobą.
- Michał - podał pannie ręke i ucałował jej szpony.
Szpony, bo jak inaczej nazwać 8 centymetrowe tipsy?
- Cześć Wiola, Klaudia jestem.
Panienka zrobiła jeszcze bardziej skwaszoną minę.
- Wioletta, ja nie zdrabniam imienia.
Spojrzałam na Zbyszka, który patrzył się wszędzie byle nie na mnie.
- W takim razie przepraszam.
Cisze , która nastała między nami przerwała Barbie:
- Moi kochani, jesteście zajęci? Może się przejdziemy?
Żmija zaczęła świdrować mnie jadowitym wzrokiem.
- Michał lody! Zapomniałam o lodach!
- Jakie lody?- zapytał zdezorientowany?
- No lody! Lecimy!
Pociągnęłam go za sobą i wbiegliśmy do kościoła.
Przy każdej ławce był przyczepiony malutki bukiecik białych kwiatów, a cała reszta kościoła została pokryta białym materiałem.
Skromnie, ale pięknie.
- O mój Boże! Pięknie.
- Klaudia.
Michał szturchnął mnie w ramię i odchrząknął.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam Kubiaka w garniturze, który tylko dodawał mu uroku.
- Misiu, ależ ty pięknie wyglądasz!
- Dzięki. Jak tam Majka? Niczego się nie domyślała?
- Nie sądzę. A teraz przepraszam, czas się przebierać.
Opuściliśmy kościół i trzymając się za ręce weszliśmy na plebanię, gdzie każdy latał w te i z powrotem.
- Michał, wiesz kto będzie drugim świadkiem?
- Zibi.
- Super.
Nie ukrywałam swojego niezadowolenia.
- Nie przewróć mi się tam, dobrze?
Powiedział i zwiał do łazienki.

Weszłam do pokoju, w którym Majka biegała w sukni ślubnej w tą i we wte. Za Mają biegała jej mam z podwiązką w ręku.
- Majka stój! Nie założę co jej w biegu!
- Jak mogłaś mi nie powiedzieć ? Jesteś moją matką!
- Może ja to zrobię?
Majusia odwróciła się do mnie z zabójczą miną.
Wzięłam od jej mamy podwiązkę i zanurkowałam pod sukienkę.
- Nienawidzę cię, wiesz?- krzyknęła.
- Wiem, ale teraz się nie ruszaj, bo ci ją porwę!
Po chwili materiał był na właściwym miejscu.
Obie panie wyszły z pokoju a ja zaczęłam się przebierać.
No no, Zibi ma oko. Sukienka pasowała jak ulał. Obróciłam się w lustrze i stwierdziłam, że nie jest tragicznie.
Zakładałam buty, kiedy do pokoju wleciał Zibi odwalony jak stróż w Boże Ciało.
Włosów postawionych na żel nie skomentuje.
- Gotowa? Musimy iść.
Wziął mnie pod rękę i wyszliśmy z budynku. Całą drogę starałam się na niego nie patrzeć, żeby się chamsko nie zaśmiać.
-Ślicznie wyglądasz.- stwierdził przed samym kościołem.
- Yhym, tak. Poczekaj. Kurwa mać!
- Gorzej ci? Jesteśmy w kościele!
Potrzebowałam tego! Tak dawno nie byłam w kościele, ze śmiało można nazwać mnie Antychrystem.
Chwilę potem podeszła do nas siostra, która poinstruowała nas gdzie i kiedy mamy wejść.
Odwróciłam głowę i spojrzałam na Majkę. Stała pod rękę z uśmiechniętym od ucha do ucha Kubiakiem i trzęsła się jak galareta.
- Spokojnie kochanie. Wszystko będzie dobrze.
- Nienawidzę cię, Michał- odpowiedziała i czuje go pocałowała.
- Majeczko, nie denerwuj się.
-Z tobą nie gadam. Nie wierzę jak mogliście mi coś takiego zrobić.
Nie zdążyłam jej odpowiedzieć, bo w kościele zabrzmiała muzyka i według wskazówek mięliśmy wychodzić.
Wszyscy zaczęli się na mnie gapić, więc dla pewności mocniej złapałam się Zibiego.
- Wyglądasz oszałamiająco- szepnął.
- Nie bardziej niż Wiolcia- odgryzłam się a Bartman się zamknął.
Zajęliśmy nasze miejsca i czekaliśmy na młodą parę.
W kościele rozległ się Marsz Mandelsona i Kubiaki ruszyły.
Maja wyglądała olśniewająco. Sukienka leżała idealnie.
Para młoda stanęła przed ołtarzem i uroczystość się rozpoczęła.

Kilka chwil później było po wszystkim. Ceremonia odbyła się bez zbędnych kazań. Jak to zwykle bywa w momencie sakramentalnego "tak" mamy płakały a ojcowie byli strasznie przejęci.
Ja niestety, nie mając zbyt dużej podzielności uwagi cały czas gapiłam się na mojego Adonisa, który wyglądał cholernie seksownie w tym garniaku. Siedział w ławce z Bartkiem Gawryszewskim i jakąś blondynką, która była w niego zapatrzona jak w obrazek.
Powoli wychodziliśmy z kościoła. Para młoda została obsypana ryżem a ja zmieniłam partnerów. Wiolcia momentalnie dopadła Zbyszka i zaczęła wpychać mu język do gardła.
Stałam obładowana kwiatami i kopertami. Na moje szczęście z pomocą przyszedł mi Łasko, który wziął na siebie większość, wcale nie małych bukietów.
Wszyscy zaczęli rozchodzić się do samochodów. Ludzi nie było wcale dużo, ale wystarczająco.
Oświadczyłam Majce, że pojadę razem z Michałem, na co ona nie zareagowała zbyt przyjaźnie.
Russel z Miśkiem usiedli z przodu, za to ja wpakowałam się na tył z Bartkiem i jego towarzyszką.
- My się jeszcze nie znamy. Kasia jestem- blondynka podała mi rękę i promiennie się do mnie uśmiechnęła.
- Klaudia, miło mi.
-Więc, co myślisz o Wiolci?
Wiedziałam, po prostu wiedziałam, zę ktoś o to zapyta.
- No cóż, wydaje się bardzo... miła.
- NIe pierdziel. Tosz to widać, że straszna jędza. Do takiej to lepiej bez kija nie podchodzić.
Komentarz Kasi wywołał ogólną radość w samochodzie. Ja, wiedziałam, że już ją lubię.
- Ale z was plociuchy- krótko podsumował Bartek.
-Oj, ucisz się kochanie!

Podjechaliśmy pod restaurację gdzie zaprowadzono nas do ogrodu.
Ogród, bo tak to nazwałam, był wielkim tarasem z tuzinem stołów i miejscem do tańca.
Dojechaliśmy pierwsi, więc mogliśmy zająć sobie miejsca. Zaraz po nas zjawiła się reszta gości i "młodzi".
Wesele trwało w najlepsze, pierwszy taniec młodej pary właśnie odbiegł końca. Siedzimy przy stole napchani do granic możliwości. Większość ludu tańczyła na parkiecie do jakiejś szybkiej piosenki. Nagle z głośników poleciała wolniejsza melodia.
- Można panią prosić?- Michał wstał od stołu i wyciągnął ku mnie rękę.
- Ależ oczywiście.
W sumie przetańczyliśmy pięć piosenek. Trwaliśmy w ciasny uścisku i żadnemu z nas nie chciało się ruszać.
Wreszcie, kiedy nie miałam siły się ruszać, poszliśmy do stolika.
- Idę do łazienki mała.
- Tylko grzecznie mi tam!
Zostałam przy stoliku sama. Odwróciłam się w stronę gości i patrzyłam jak Majka tańczy ze swoim teściem.
Zaczęli grać "Kryzysową Narzeczoną", a u mojego boku zmaterializował się Zbychu.
- Zatańczysz?
- Jasne. - ściągnęłam buty i na bosaka poleciałam na parkiet.
Zbyszek objął mnie w pasie i z każdym kolejnym krokiem przysuwał się coraz bliżej.
- Bartman odsuń się!
- Ale ja nie widzę powodu- wybełkotał.
No, kolega był już nieźle ululany. Jeszcze trochę i ten taniec może się źle zakończyć.
- Zbyszek odsuń się!
Zaczęłam się gorączkowo rozglądać z nadzieją, ze kto mi pomoże. Z odsieczą ruszył mi pan młody.
- Odbijany! - krzyknął i wyswobodził mnie z rąk siatkarza, który ruszył do stolika.
- Dzięki! Powiedz mi Kubiaczku, jak to jest być zaobrączkowanym?
- Zajebiście! Spójrz.
Podążyłam za jego ręką i zobaczyłam bardzo ciekawy obrazek.
Pijany Michał z Russelem tworzyli uroczą parę. Nie wiem czy ich taniec można nazwać przytulanym, czy po prostu byli tak nawaleni, ze wzajemnie się o siebie opierali.
Skończyłam tańczyć z Kubiakiem i podeszłam do Michała.
- Kochanie chodź, potrzebujesz trochę kawy!
- Klaudia!
Tu poszła niezła włoska wiązanka, z której nic nie zrozumiałam.
- Co? mówże człowieku po polsku.
Ściągnęłam go z Russela i zaciągnęłam ich z lekką pomocą taty Majki do stolika.
Gawryszewscy nadal byli na parkiecie, więc zostaliśmy we trójkę.

Ostatecznie impreza skończyła się grubo po 3. O tyle, o ile Michał zdążył wytrzeźwieć, tak ja wróciłam kompletnie zalana.
Dobrze, ze taksówki o tej porze kursują, bo musielibyśmy spać na plebanii.
W taksówce Michał objął mnie ramieniem i starał się mnie rozgrzać.
- Kochanie- wybełkotałam- Mogę dzisiaj spać u ciebie? Wiesz, dalej nie mam łóżka.
- Kochanie, myślę, ze nie masz innego wyjścia.
Kilka razy zasnęłam w jego ramionach. Ostatecznie zostałam obudzona pod samym domem.
- Nie czuję nóg! Nigdy więcej takich dzikich tańców.
- Można temu zaradzić- Włoch wziął mnie na ręce i zaniósł do domu.
Było mi tak dobrze, ze zasnęłam. Obudziłam się jeszcze na chwilkę w momencie, kiedy Michał ściągnął ze mnie ubranie i położył do łóżka. Wskoczył obok i objął mnie ramieniem.
- Śpij dobrze, moja piękna- usłyszałam zanim odpłynęłam...


                               *****************
Jestem przytłoczona ilością zajęć i dopiero teraz doszło do mnie co to szkoła. Sama nawet nie wiem jak udało mi się to przepisać :) Rozdział dedykuję wszytskim zapracowanym blogerkom! Do wtorku, moje kochane! :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz