środa, 31 października 2012

Rozdział 17


Liczba osób naszej eskapady wynosi cztery : ja, Majka, Łasko i Russel. Mięliśmy jechać w trójkę, ale Michał ze względów wiadomych jeździć nie może.
Od samego początku robimy wszystko zgodnie z planem. Koło południa odebraliśmy Majkę ze szpitala i nic jej nie mówiąc ruszyliśmy w drogę. Oczywiście, Majeczka jako osoba cholernie niecierpliwa, co chwilę próbuje wydusić z nas zeznania. Z tego, co dowiedziałam się od Michała u fryzjera mamy być koło 14, co dawało nam możliwość na jeden długi obiadowy postój. W samochodzie panowała cisza, którą raz po raz przerywał dzwonek mojego telefonu. Kubiak co chwilę musiał się dowiadywać czy wszystko z jego ukochaną w porządku.
Russel zaparkował na parkingu przed jednym z przydrożnym McDonaldsów. Wyładowaliśmy się z samochodu i ruszyliśmy na "zdrowy" posiłek. Panowie poszli przodem, więc zostałam sama z Majką.
- Czy możesz mi powiedzieć, gdzie my jedziemy?
- Wybacz kochanie, taki rozkaz.
- Przestań pieprzyć!
Ojoj, czyżby Maja walnęła nam focha?
- Pieprzyć? Jakich ty słów używasz? Chcesz, żeby twoje dziecko była takie niewychowane?
Majka spojrzała na mnie tak, że z obawy nad własnym życiem po prostu się zamknęłam.
Faceci siedzieli przy stoliku i pałaszowali frytki. Złożyłyśmy zamówienie i dosiadłyśmy się do nich z jedzeniem. Dziwnie milczący Russel czytał jakąś gazetę a Michał gapił się osłupiałym wzrokiem w przestrzeń. Obrażona Majka założyła na uszy słuchawki od mojego MP4 i odcięła się od nas. Siedząc tak naprzeciwko Michała patrzyłam się w te jego zaspane i cholernie seksowne oczka.
- Co ty taki milczący, kochanie?
Spojrzał na mnie tak, ze myślałam, że zwali mnie zaraz z krzesła.
- Nie chcę o tym rozmawiać.
Odpowiedział i po prostu zaczął pałaszować frytki.
Jako osoba wredna z zasady nie chciałam mu odpuścić.
- Ale dlaczego kochanie? Możemy przecież porozmawiać o tym, jak bawiliście się w "Zrób to sam". Dzięki wam nie mam chwilowo na czym spać!
- Nie obrażę się, jeśli sprowadzisz się z tym słodkim tyłeczkiem do mnie.
Już miałam mu się jakoś odciąć, ale zadzwonił Kubiak i powiedział, że za 20 minut mamy być u fryzjera.
- Dobra wycieczka, jedziemy.
Zebraliśmy się za i za 20 minut byliśmy na miejscu.
- No kurwa nie wierzę! Jechaliśmy taki kawał do fryzjera? Czy was kompletnie posrało?
- Nie denerwuj się kochanie! Złość piękności szkodzi.
Wzięłam ją pod rękę i zaprowadziłam do środka.
Wszyscy tam już na nas czekali. Jedna z pań porwała Majeczkę na fotel i zaczęła latać naokoło niej z grzebieniami.
Siedziałam koło moich towarzyszy i od niechcenia spojrzałam w wielkie lustro na ścianie.
O matko i córko! Wyglądałam jak ofiara wojny domowej. Włosy w kompletnym nieładzie i brak jakiegokolwiek makijażu. Po twarzy było widać trudy kilku ostatnich miesięcy.
- Niech się pani nie martwi, jak z panią skończymy, będzie pani wyglądać jak nowa.
Widocznie, w tym samym momencie jedna z fryzjerek musiała mi się przyglądać.
- Kochanie dla mnie i tak wyglądasz piekielnie seksownie!
Oho! Skacowany Michał wziął się za komplementowanie.
- Dzięki- posłałam mu uśmiech, wyszłam na świeże powietrze i zadzwoniłam do Kubiaka.
- Cześć Misiek, co teraz?
- Fryzjerki wiedzą co robić. Jedźcie potem na plebanię obok kościoła. Wyślę ci adres. Pa.
Wróciłam i od razu zostałam zaciągnięta na drugi fotel. Jedna z pań bez zastanowienia wzięła się do pracy. Widać, ze w moim przypadku też dostała wytyczne.
Spojrzałam na Majkę, która wyglądała przepięknie. Jej blond włosy zostały lekko podkręcone. Część upięto na głowie,a reszta dumnie leżała na plecach.
- Klaudia błagam cię! Powiedz mi gdzie jedziemy?
Widocznie zniecierpliwiona Majka zaczęła kręcić się na krześle.
- Przykro mi kochanie! Im mniej wiesz, tym dłużej żyjesz.
Majeczka po raz kolejny walnęła focha i gapiła się w przestrzeń.
Natomiast ja,zamiast być grzeczna i pozwolić pani pracować wybuchałam śmiechem i robiłam do lustra głupie miny.
Pani stwierdziła, zę zachowuje się gorzej niż dziecko. Powodem mojego jakże wyrafinowanego zachowania, były dwa ponad dwumetrowe pawiany, które siedziały za nami i robiły wszystko, żebym tylko się zaśmiała.
Lekko już przysypiałam, kiedy fryzjerka skończyła.
Wreszcie mogłam spojrzeć w lustro i nie wystraszyć się. Z uśmiechem na twarzy odwróciłam się do półprzytomnej Majki.
- Kochani, już czas!
- Już czas na co?- spytała sennym głosem.
Wzięłam od fryzjerki opaskę na oczy i bardzo delikatnie zaczęłam jej ją zakładać.
- Błagam, tylko się nie denerwuj.
Widocznie, moja kochana była już na tyle zmęczona, ze nawet nie protestowała.
- Misiek, weź zaprowadź ją do auta i usiądźcie z tyłu.
- Dlaczego nie mogę usiąść koło ciebie?
Maruda.
- Bo cię o to proszę!
Wzięłam Russela pod rękę i wsiedliśmy do samochodu. Nasza podróż na plebanię nie trwała dłużej niż 10 minut.
Na miejscu czekała na nas mama Majki.
- Mama? Co ty tu robisz?
- Wszystko w swoim czasie moja kochana!
Pani Marysia wzięła pod rękę Majkę i zniknęły w drzwiach. Russel też gdzieś zniknął, więc wzięłam Michała i poszliśmy na ławkę.
Było po 17, więc upał już tak nie dokuczał.
Usiadłam na ławce bokiem, kładąc nogi na kolana Michała.
Zamknęłam oczy i napawałam się ostatnimi chwilami ciszy.
- Kochanie?
- Hymm?
- Ślicznie wyglądasz, wiesz?
Jedną ręką zaczął jeździć wzdłuż mojej łydki, na co ja zareagowałam śmiechem.
- Kochanie?
Teraz to ja przerwałam ciszę.
- Słucham.
- Wiesz, zę masz w domu bardzo ważną misję?
- A mianowicie?
- Moje nowe łóżko. Mówi ci to coś?
- A to. Słuchaj, a nie mogłabyś się do mnie wprowadzić?
- Kochanie, twoje lenistwo nie jest powodem do przeprowadzki.
- Spójrz na to z innej strony. Kubiakom niedługo powiększy się rodziną i na pewno przyda im się jeszcze jeden pokój!
- Może i masz rację, ale wrócimy do tego jutro.
- Dlaczego?
Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, bo podszedł do nas Zibi z jakimś blond sztafirem.
- Klaudia...
- Zibi..
- Cześć Michał. Chciałem wam przedstawić moją znajomą, to jest Wioletta.
Na dźwięk swojego imienia blondyna oderwała śliniący się wzrok od Michała i spojrzała na mnie.
Na oko miała jakieś 160, więc przy moich 175 cm była malutka.
Włosy i cycki- dwie rzeczy, które się w w niej odznaczały. Piersi w dużym D, zapewne zrobione stały dumnie w błękitnej sukience, która powinna być halką.Włosy, sztywne od wszystkich zabiegów wisiały twarde jak kamień.
Któś odchrząknął, a ja spojrzałam barbie w twarz.
Ludzie! Mocny makijaż w moim wykonaniu to mocniejsze podkreślenie oczu. W przypadku Wiolci, jest to zamalowanie każdego, dosłownie każdego centymetra twarzy.
Z szoku, w który wprowadził mnie wygląd Wioletki wyciągnął mnie Łasko, który wstał z ławki i pociągnął mnie za sobą.
- Michał - podał pannie ręke i ucałował jej szpony.
Szpony, bo jak inaczej nazwać 8 centymetrowe tipsy?
- Cześć Wiola, Klaudia jestem.
Panienka zrobiła jeszcze bardziej skwaszoną minę.
- Wioletta, ja nie zdrabniam imienia.
Spojrzałam na Zbyszka, który patrzył się wszędzie byle nie na mnie.
- W takim razie przepraszam.
Cisze , która nastała między nami przerwała Barbie:
- Moi kochani, jesteście zajęci? Może się przejdziemy?
Żmija zaczęła świdrować mnie jadowitym wzrokiem.
- Michał lody! Zapomniałam o lodach!
- Jakie lody?- zapytał zdezorientowany?
- No lody! Lecimy!
Pociągnęłam go za sobą i wbiegliśmy do kościoła.
Przy każdej ławce był przyczepiony malutki bukiecik białych kwiatów, a cała reszta kościoła została pokryta białym materiałem.
Skromnie, ale pięknie.
- O mój Boże! Pięknie.
- Klaudia.
Michał szturchnął mnie w ramię i odchrząknął.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam Kubiaka w garniturze, który tylko dodawał mu uroku.
- Misiu, ależ ty pięknie wyglądasz!
- Dzięki. Jak tam Majka? Niczego się nie domyślała?
- Nie sądzę. A teraz przepraszam, czas się przebierać.
Opuściliśmy kościół i trzymając się za ręce weszliśmy na plebanię, gdzie każdy latał w te i z powrotem.
- Michał, wiesz kto będzie drugim świadkiem?
- Zibi.
- Super.
Nie ukrywałam swojego niezadowolenia.
- Nie przewróć mi się tam, dobrze?
Powiedział i zwiał do łazienki.

Weszłam do pokoju, w którym Majka biegała w sukni ślubnej w tą i we wte. Za Mają biegała jej mam z podwiązką w ręku.
- Majka stój! Nie założę co jej w biegu!
- Jak mogłaś mi nie powiedzieć ? Jesteś moją matką!
- Może ja to zrobię?
Majusia odwróciła się do mnie z zabójczą miną.
Wzięłam od jej mamy podwiązkę i zanurkowałam pod sukienkę.
- Nienawidzę cię, wiesz?- krzyknęła.
- Wiem, ale teraz się nie ruszaj, bo ci ją porwę!
Po chwili materiał był na właściwym miejscu.
Obie panie wyszły z pokoju a ja zaczęłam się przebierać.
No no, Zibi ma oko. Sukienka pasowała jak ulał. Obróciłam się w lustrze i stwierdziłam, że nie jest tragicznie.
Zakładałam buty, kiedy do pokoju wleciał Zibi odwalony jak stróż w Boże Ciało.
Włosów postawionych na żel nie skomentuje.
- Gotowa? Musimy iść.
Wziął mnie pod rękę i wyszliśmy z budynku. Całą drogę starałam się na niego nie patrzeć, żeby się chamsko nie zaśmiać.
-Ślicznie wyglądasz.- stwierdził przed samym kościołem.
- Yhym, tak. Poczekaj. Kurwa mać!
- Gorzej ci? Jesteśmy w kościele!
Potrzebowałam tego! Tak dawno nie byłam w kościele, ze śmiało można nazwać mnie Antychrystem.
Chwilę potem podeszła do nas siostra, która poinstruowała nas gdzie i kiedy mamy wejść.
Odwróciłam głowę i spojrzałam na Majkę. Stała pod rękę z uśmiechniętym od ucha do ucha Kubiakiem i trzęsła się jak galareta.
- Spokojnie kochanie. Wszystko będzie dobrze.
- Nienawidzę cię, Michał- odpowiedziała i czuje go pocałowała.
- Majeczko, nie denerwuj się.
-Z tobą nie gadam. Nie wierzę jak mogliście mi coś takiego zrobić.
Nie zdążyłam jej odpowiedzieć, bo w kościele zabrzmiała muzyka i według wskazówek mięliśmy wychodzić.
Wszyscy zaczęli się na mnie gapić, więc dla pewności mocniej złapałam się Zibiego.
- Wyglądasz oszałamiająco- szepnął.
- Nie bardziej niż Wiolcia- odgryzłam się a Bartman się zamknął.
Zajęliśmy nasze miejsca i czekaliśmy na młodą parę.
W kościele rozległ się Marsz Mandelsona i Kubiaki ruszyły.
Maja wyglądała olśniewająco. Sukienka leżała idealnie.
Para młoda stanęła przed ołtarzem i uroczystość się rozpoczęła.

Kilka chwil później było po wszystkim. Ceremonia odbyła się bez zbędnych kazań. Jak to zwykle bywa w momencie sakramentalnego "tak" mamy płakały a ojcowie byli strasznie przejęci.
Ja niestety, nie mając zbyt dużej podzielności uwagi cały czas gapiłam się na mojego Adonisa, który wyglądał cholernie seksownie w tym garniaku. Siedział w ławce z Bartkiem Gawryszewskim i jakąś blondynką, która była w niego zapatrzona jak w obrazek.
Powoli wychodziliśmy z kościoła. Para młoda została obsypana ryżem a ja zmieniłam partnerów. Wiolcia momentalnie dopadła Zbyszka i zaczęła wpychać mu język do gardła.
Stałam obładowana kwiatami i kopertami. Na moje szczęście z pomocą przyszedł mi Łasko, który wziął na siebie większość, wcale nie małych bukietów.
Wszyscy zaczęli rozchodzić się do samochodów. Ludzi nie było wcale dużo, ale wystarczająco.
Oświadczyłam Majce, że pojadę razem z Michałem, na co ona nie zareagowała zbyt przyjaźnie.
Russel z Miśkiem usiedli z przodu, za to ja wpakowałam się na tył z Bartkiem i jego towarzyszką.
- My się jeszcze nie znamy. Kasia jestem- blondynka podała mi rękę i promiennie się do mnie uśmiechnęła.
- Klaudia, miło mi.
-Więc, co myślisz o Wiolci?
Wiedziałam, po prostu wiedziałam, zę ktoś o to zapyta.
- No cóż, wydaje się bardzo... miła.
- NIe pierdziel. Tosz to widać, że straszna jędza. Do takiej to lepiej bez kija nie podchodzić.
Komentarz Kasi wywołał ogólną radość w samochodzie. Ja, wiedziałam, że już ją lubię.
- Ale z was plociuchy- krótko podsumował Bartek.
-Oj, ucisz się kochanie!

Podjechaliśmy pod restaurację gdzie zaprowadzono nas do ogrodu.
Ogród, bo tak to nazwałam, był wielkim tarasem z tuzinem stołów i miejscem do tańca.
Dojechaliśmy pierwsi, więc mogliśmy zająć sobie miejsca. Zaraz po nas zjawiła się reszta gości i "młodzi".
Wesele trwało w najlepsze, pierwszy taniec młodej pary właśnie odbiegł końca. Siedzimy przy stole napchani do granic możliwości. Większość ludu tańczyła na parkiecie do jakiejś szybkiej piosenki. Nagle z głośników poleciała wolniejsza melodia.
- Można panią prosić?- Michał wstał od stołu i wyciągnął ku mnie rękę.
- Ależ oczywiście.
W sumie przetańczyliśmy pięć piosenek. Trwaliśmy w ciasny uścisku i żadnemu z nas nie chciało się ruszać.
Wreszcie, kiedy nie miałam siły się ruszać, poszliśmy do stolika.
- Idę do łazienki mała.
- Tylko grzecznie mi tam!
Zostałam przy stoliku sama. Odwróciłam się w stronę gości i patrzyłam jak Majka tańczy ze swoim teściem.
Zaczęli grać "Kryzysową Narzeczoną", a u mojego boku zmaterializował się Zbychu.
- Zatańczysz?
- Jasne. - ściągnęłam buty i na bosaka poleciałam na parkiet.
Zbyszek objął mnie w pasie i z każdym kolejnym krokiem przysuwał się coraz bliżej.
- Bartman odsuń się!
- Ale ja nie widzę powodu- wybełkotał.
No, kolega był już nieźle ululany. Jeszcze trochę i ten taniec może się źle zakończyć.
- Zbyszek odsuń się!
Zaczęłam się gorączkowo rozglądać z nadzieją, ze kto mi pomoże. Z odsieczą ruszył mi pan młody.
- Odbijany! - krzyknął i wyswobodził mnie z rąk siatkarza, który ruszył do stolika.
- Dzięki! Powiedz mi Kubiaczku, jak to jest być zaobrączkowanym?
- Zajebiście! Spójrz.
Podążyłam za jego ręką i zobaczyłam bardzo ciekawy obrazek.
Pijany Michał z Russelem tworzyli uroczą parę. Nie wiem czy ich taniec można nazwać przytulanym, czy po prostu byli tak nawaleni, ze wzajemnie się o siebie opierali.
Skończyłam tańczyć z Kubiakiem i podeszłam do Michała.
- Kochanie chodź, potrzebujesz trochę kawy!
- Klaudia!
Tu poszła niezła włoska wiązanka, z której nic nie zrozumiałam.
- Co? mówże człowieku po polsku.
Ściągnęłam go z Russela i zaciągnęłam ich z lekką pomocą taty Majki do stolika.
Gawryszewscy nadal byli na parkiecie, więc zostaliśmy we trójkę.

Ostatecznie impreza skończyła się grubo po 3. O tyle, o ile Michał zdążył wytrzeźwieć, tak ja wróciłam kompletnie zalana.
Dobrze, ze taksówki o tej porze kursują, bo musielibyśmy spać na plebanii.
W taksówce Michał objął mnie ramieniem i starał się mnie rozgrzać.
- Kochanie- wybełkotałam- Mogę dzisiaj spać u ciebie? Wiesz, dalej nie mam łóżka.
- Kochanie, myślę, ze nie masz innego wyjścia.
Kilka razy zasnęłam w jego ramionach. Ostatecznie zostałam obudzona pod samym domem.
- Nie czuję nóg! Nigdy więcej takich dzikich tańców.
- Można temu zaradzić- Włoch wziął mnie na ręce i zaniósł do domu.
Było mi tak dobrze, ze zasnęłam. Obudziłam się jeszcze na chwilkę w momencie, kiedy Michał ściągnął ze mnie ubranie i położył do łóżka. Wskoczył obok i objął mnie ramieniem.
- Śpij dobrze, moja piękna- usłyszałam zanim odpłynęłam...


                               *****************
Jestem przytłoczona ilością zajęć i dopiero teraz doszło do mnie co to szkoła. Sama nawet nie wiem jak udało mi się to przepisać :) Rozdział dedykuję wszytskim zapracowanym blogerkom! Do wtorku, moje kochane! :*

Rozdział 16


                               No stops signs, speed limit.Nobody's gonna slow me down.
Przez kolejne dni żyłam jak w bajce. Michał nie miał chwilowo treningów, więc kursowaliśmy między mieszkaniem Kubiaków, a jego domem. Oprócz tego chodziliśmy na spacerki, do kina i robiliśmy różne inne rzeczy, które robią zakochani. Russel i Bartek skutecznie nas unikali, bo jak twierdzili - Zrobiliśmy się słodcy aż do porzygu. Jedyną rzeczą do jakiej mój ukochany miał mieszane uczucia było moje łóżko. Ciągle jęczał, mącił i dupę zawracał, ze jest za małe i mu niewygodnie. Normanie sama nie wiedziałam, że z niego taka maruda. Chodziliśmy razem do Mai, która przez siedzenie na oddziale z samymi babami, Michała wręcz ubóstwiała. Siedzieliśmy u niej dłużej niż wypadało, ale Michał zawsze jakoś bajerował pielęgniarki. 
  Co do Kubiaka i Zbycha, dostałam sms'a, ze ich pobyt się przedłuży i od tamtego czasu nie dawali znaku życia. Sama przed sobą nie chcę się przyznać, ze cholernie boję się prawdy, która może wyjść na jaw. Postanowiłam sobie, z jeśli Dziku jednak nie zamoczył, to Klaudia z pieśnią na ustach pomaszeruje do kościoła.
  Siedzimy sobie przy kuchennym stole i jemy śniadanie. Co prawda troszkę opóźnione, bo jest po 12, ale  to podstawowy posiłek dnia, więc musi być zjedzony. Po wepchaniu w siebie czterech i pół kanapki myślałam, że pęknę.
- Pas! Zjadłam tyle, ze chyba zaraz pęknę!
- Nie przesadzaj, ja zjadłem więcej- zaśmiał się i poklepał się po brzuchu.
- Kochanie, ja teraz będę musiała biegać przez tydzień, żeby to zrzucić.
- Wiesz, znam lepszy sposób na zrzucenie kalorii- Michał uśmiechnął się diabelsko i zmierzwił swoje i tak nieogarnięte włosy- Wprawdzie nie znoszę twojego łóżka, ale mamy jeszcze cały dom.
No nic tylko pieprznąć mu w łeb!
- Zboczeniec! Ja w przeciwieństwie do ciebie nie myślę cały czas o pukaniu.
Mój miły spojrzał na mnie z po wątpieniem i zaczął się podnosić.
- Nawet nie wstawaj, idę pod prysznic.
Na moje słowa Michał uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Sama- krzyknęłam i zaczęłam uciekać.
Nawet moje długie nogi na nic się zdały. Łasko złapał mnie w połowie drogi do łazienki i zaczął łaskotać. No tak! Łaskotki- jedyna rzecz co do której jestem bezsilna. 
- Dobra już!- wysapałam i wyrzuciłam go z łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz i weszłam pod prysznic.
Stałam pod nim dobre 5 minut. Woda tak przyjemnie parzyła, ze nie chciało mi się wychodzić. Widocznie komuś innemu bardziej się spieszyło, bo w jednej chwili usłyszałam zdrowe pierdut, a w drugiej Michał był w łazience.
- Popierdoliło cię? Czy mi się wydaje, czy ty właśnie wywarzyłeś drzwi?
- Nie wywarzyłem, tylko wyciągnąłem z zawiasów. Za długo tu siedziałaś. Myślałem,z ę coś się stało! - wyszedł z łazienki z diabelskim uśmieszkiem.
- Przegiąłeś!
Owinęłam się w ręcznik i w stanie furii ruszyłam do salonu. Zanim zdążyłam powiedzieć cokolwiek, moim uszom doszedł przeraźliwy ryk.
-  No stops signs, speed limit. Nobody's gonna slow me down.
- ACDC, ha? 
Michał pokonał dzielące nas kroki i pocałował mnie w czubek głowy.
- Dobra, nie wiem jak ty, ale ja zbieram się do szpitala. Aha, żebym nie zapomniała! Te drzwi mają być naprawione!
- Dobrze mamo.
Ubrałam się i z pieśnią na ustach, zaopatrzona w rzeczy dla Mai ruszyłam do szpitala. Ukochanego zostawiłam w domu z kompletem Majkowych kluczy.

  Siedziałam u niej bardzo krótko. Było widać, że nie jest w dobrym nastroju, a ja nie wiedziałam jak jej go poprawić. Sama już nie wiedziałam, powiedzieć jej o podsłuchanej rozmowie, czy rżnąć głupa.
 Weszłam do mieszkania, w którym nie było Michała. W kuchni leżała kartka, z której wynikało, ze wróci za godzinę. Korzystając z wolnego czasu, postanowiłam wziąć długą i gorącą kąpiel. Ułożyłam się w wanie z książką Agathy Christie. Nie minęły 2 minuty, kiedy ktoś bezczelnie zaczął gwałcić dzwonek do drzwi. Ubrałam na siebie leginsy i za dużą bluzę i pomaszerowałam do drzwi. 
- Michał?
- Lepiej!- usłyszałam zza drzwi. 
Moim oczom ukazali się Zbychu, Kubi i Łasko. Wszyscy w towarzystwie kartonów i pokrowców. Moją uwagę przykuła największa paczka, którą trzymał Łasko. 
- Misiek, co to jest?
- Niespodzianka! Może nas wpuścisz?
- Jasne!
Panowie władowali się do przedpokoju z całym asortymentem.
- Kubi! Jak ja się za tobą stęskniłam! - rzuciłam się na Michała, który bardzo mocno mnie wyściskał - I co? Znaleźliście ją?
- Tak! i okazało się, że nic między nami nie było!
- To cudnie! Cześć Zbyszek!
- No hej! A za mną się nie stęskniłaś? - brunet wlepił we mnie swoje zielone oczyska i zaczął się uśmiechać.
- Niespecjalnie- spojrzałam na włocha, który miał nietęgą minę- Dobra, możecie mi powiedzieć co to jest?
- Sama zobacz- odpowiedzieli chórem Kubi i Zibi.
Obaj mięli na twarzy mega banany. Tylko Łasko, który uczepił się wielkiej paczki miał nieodgadniętą minę. Podeszłam do pokrowca, który został powieszony na drzwiach. Pociągnęłam za zamek i moim oczom ukazało się bardzo dużo białego materiału. 
- Michał, co to jest? 
Panowie spojrzeli na mnie podejrzliwie. Wtedy mnie olśniło! Czyżby to miała być.. suknia ślubna?! 
Z wrażenia aż usiadłam.
- Nie rozumiem...
Teraz to cała trójka patrzyła na mnie z politowaniem.
- Oświecę cię. Bierzemy jutro ślub.
Oczywiście Bartman, z jakże oryginalnym żartem.
- Chyba się kleju nawąchałeś!
- Ale kochanie taka jest prawda. Przykro mi to przyznać- Łasko, który wyglądał, jakby miał się zaraz posikać, usiadł koło mnie i przytulił mnie.
- Spoko stary, możemy się dzielić!
Nie odpowiedziałam, tylko rzuciłam w Bartmana butem, który stał obok. 
- Ty jesteś niestabilna emocjonalnie! Nie wiem jak ja z tobą wytrzymam.
- Dobra, dobra starczy! Nie denerwujcie jej! Ja ci wszystko wyjaśnię. Panowie wypad.
Kubiak usiadł koło mnie, za to Łasko i Bartman opuścili pokój.
- Proszę tylko o jedno. Nie przerywaj mi!
- Ok.
- Byliśmy w Warszawie i po całej tej sprawie uświadomiłem sobie jak łatwo mogłem stracić Majkę. Stamtąd ruszyliśmy w Polskę i zaprosiliśmy najbliższych na nasz ślub. 
- Ale jak?
- Miałaś nie przerywać. Zadzwoniłem do jednego księdza, który powiedział, że nie ma problemu. Ślub będzie jutro wieczorem, w jednej knajpce niedaleko kościoła. Wszystko jest załatwione. Możesz pytać.
- Suknia ślubna, jak?
Z tego, co zdążyłam się zorientować, była to suknia, która bardzo podobała się Mai.
- Ma się swoje sposoby- Kubi posłał mi uśmiech i wstał- Idź lepiej zobacz, czy się tam nie pozabijali!
Wstałam i poszłam do pokoju, zęby też zobaczyć co tam panowie kombinują. 
Otworzyłam drzwi i zamarłam. Obaj siedzieli na podłodze z narzędziami,a wokół nich leżało pełno desek i narzędzi.
Czyżby marzenia o byciu Bobem Budowniczym powróciły?
- Możecie mi powiedzieć co to jest?
- Twoje nowe łózko- odpowiedział Łasko.
- Moje co? Ej, ja lubiłam tamto!
- Ty tak, ja nie. Jestem na nie za duży! Strasznie niewygodnie się śpi.
- Właśnie- wtrącił się Zibi- Nie można robić wszystkiego z podkurczonymi nogami.
Obaj panowie zaczęli chichotać jak małe dziewczynki. Byłam ciekawa, co też stało za ich nagłą komitywą.
Zagadka rozwiązała się, kiedy podeszłam bliżej. Pomiędzy nimi leżała pusta już butelka Wyborowej.
- Michał? 
Spojrzałam na ukochanego, który zrobił minę niewiniątka i próbował wstać. Niestety, Zibi uczepił się jego nogi na tyle mocno, że mój wybranek poleciał na niego. Cała akcja wywołała u obu panów niepohamowane wybuchy śmiechu.
- Ciii!
Michał przyłożył palec do ust Zibiego i zbliżył się do niego na taką odległość, jakby chciał go pocałować. Zanim jednak do czegokolwiek doszło, Bartman przewrócił się na plecy i poszedł spać. 
Stałam tak i nie wiedziałam, czy się śmiać czy płakać.
- Kochanie- przemówił mój oblubieniec- Jedziemy dzisiaj do mnie? Chyba nie masz na czym spać.
- Chyba tak- odpowiedziałam bardziej do siebie, bo Michał poszedł za przykładem kolegi i poszedł spać. 
W całym magazynie młotków  i śrubek, znalazłam rzeczy, które mogą się jutro przydać i wyszłam z pokoju. 
Michał rozmawiał z kimś przez telefon. Nie chciałam mu przeszkadzać, więc poszłam jeszcze raz obejrzeć suknię. 
Na bank będzie zachwycona!
- Klaudia, mogłabyś podejść? Mama Majki chce z tobą porozmawiać. 
- Jasne- oderwałam oczy od sukni i wzięłam telefon od Kubiaka.
- Dobry wieczór pani Marysiu.
- Cześć Klaudia. Mam do ciebie pytanie. Czy ten ślub to tak na poważnie? Wprawdzie siedzimy w hotelu, ale nie jestem tego pewna.
- Wie pani co, wydaje mi się, że naprawdę. Misiek bardzo kocha Majkę, a jak sama pani wie, Jak on coś zacznie to nie popuści.
- Masz święta rację! To do zobaczenia na ślubie moja droga!
- Do jutra.
Ze śmiechem oddałam telefon Kubiakowi, który dobierał się do kolejnego pokrowca. Moim oczom ukazało się bladoróżowe cudo.
- Misiek, co to jest?
- NO jak to co! Świadkowa musi mieć piękną sukienkę! Nie podoba ci się?
- Jest rewelacyjna. Sam wybierałeś?
- Nie ja. Zbyszek.
- Super! - mruknęłam pod nosem.
- No i gdzie oni są? Złożyli ci to łóżko?
- Coś ty, leża urżnięci w moim pokoju. Wezmę Michała do domu i tam się prześpię. A jutro będziemy robić wszystko zgodnie z planem.
- Dziękuje- Michał uśmiechnął się promiennie i podarował mi całusa w policzek- Jak myślisz, spodoba jej się?
- Na bank! A teraz pomóż mi go stamtąd wynieść. 
Czemu ja głupia myślałam, że pójdzie nam tak łatwo?
Podniesienie go było niczym, w porównaniu do utrzymania go na nogach. Biedak chwiał się na wszystkie strony i mimo,z ę bardzo chciał nam pomóc, to tylko pogarszał sytuację. Wreszcie, kiedy zsapani jak po przebiegnięciu maratonu włożyliśmy go do taksówki odzyskał jako tako równowagę. Pożegnałam się z Dzikiem i pojechaliśmy do domu. Na miejscu nie cackałam się z ukochanym, tylko poszłam po jego kumpli. 
- Pomyliłam domy? - stałam w progu i patrzyłam jak panowie paradują w garniturach- A nie, adres się zgadza! Ratujcie! Trzeba wyciągnąć Michała z taksówki.
- A co mu zrobiłaś?
- Ja nic, to Zibi.
Uporali się z nim w kilka minut. Zanieśli go na łóżko,a  sami oddalili się do siebie. Rozebrałam go i przykryłam,a  sama poszłam pod prysznic. 
Rozgrzana owinęłam się ręcznikiem i wyszłam w poszukiwaniu piżamy. Ubrałam na siebie Łaskową koszulkę i ani się obejrzałam poczułam na plecach jego ręce. Obrócił mnie do siebie i chwiejąc się na nogach, złożył na mych ustach pocałunek. 
- Wiesz co? - wybełkotał, kiedy oderwał się ode mnie- Ja cię mała naprawdę kocham!
- Wiem kochanie, wiem. A teraz wskakuj do łóżka.
Doprowadziłam go do łóżka i położyłam się obok.On tylko przytulił mnie do siebie i usnął. Poszłam za jego przykładem i już po chwili smacznie spałam. 

                                        ***************
Zaskoczone? Jak widać, są jeszcze prawdziwi romantycy an tym świecie:) Rozdział dodałam dzień wcześnie, bo nie wiem czy jutro dam radę dojść do laptopa! Pozdrawiam was bardzo serdecznie i do wtorku!

Rozdział 15


- Uciekaj!- krzyczała Majka podając mi małe dziecko.
Nie zastanawiając się, przytuliłam maleństwo i ruszyłam przed siebie szpitalnym korytarzem. Słyszałam, że ktoś za mną biegnie, ale byłam zbyt przerażona aby się odwrócić. Skręciłam w lewo i trafiłam w ślepy zaułek. Mój prześladowca był coraz bliżej. Jego kroki odbijały się echem w pustym korytarzu. Skuliłam się w rogu z maleństwem i czekałam. Nagle wszystkie światła się zapaliły i zza rogu wyszedł Kubiak. Jednak nie wyglądał normalnie. Koszule miał zakrwawioną, włosy mierzwione, a w oczach obłęd. Podszedł do mnie i spojrzał na dziecko, które wciąż tuliłam do siebie.
- Teraz zobaczymy jaka z ciebie przyjaciółka- powiedział przerażającym głosem i podniósł rękę, w której miał nóż...
- Klaudia obudź się! Hej! Mała otwórz oczy! - na powrót byłam w kuchni.
Leżałam spłakana w ramionach Michała, który był przerażony równie co ja.
- Hej wszystko w porządku?
Nie odpowiedziałam, tylko bardzo mocno go do siebie przytuliłam. Cholernie tego potrzebowałam. Serce waliło jak oszalałe, i całą byłam roztrzęsiona.
- Już wszystko w porządku. Dziękuję.
- To może powiedz, co cię tak przestraszyło- Michał ponownie przytulił mnie od siebie i zaczął jeździć ręką wzdłuż mojego kręgosłupa.
- Może później, ale przestań mnie smyrać. Przepraszam, ale nie mam teraz na to ochoty.
Michał posłusznie wziął rękę a ja wstałam i dopiero wtedy zauważyłam pościel leżącą na kuchennej podłodze. Skubaniec. Nie wiem, kiedy ją przyniósł, ale to co zrobił było słodkie. Wyciągnęłam z szafki dwa kubki i nalałam soku.
- Mam brata- powiedziałam siadając obok niego- Jest ode mnie cztery lata młodszy i troszkę mi go przypominasz. Z charakteru oczywiście- na dowód moich słów uśmiechnęłam się do niego słodko- Dzięki niemu pozbierałam się po związku z Kubą i to on jako pierwszy obił mu mordę. - na myśl o tamtym wydarzeniu ponownie się uśmiechnęłam.
- Chętnie zrobiłbym to samo. Niech no tylko on się tu zjawi!
- Spokojnie. Nie wie, że tu jestem.
Nie bardzo go przekonałam,ale trudno. Nie będę się z nim kłócić o takie głupstwo.
Siedziałam oparta o kuchenną szafkę, której rączka boleśnie wbijała mi się w plecy. Stwierdziłam, że jest mi na tek podłodze strasznie niewygodnie i wstałam.
- Misiu, nie powiesz mi, że jest ci wygodnie na tej podłodze! Idziemy do sypialni.
- Bez urazy,ale wolę podłogę, niż twoje łóżko, które jest stanowczo za krótkie!
- Nie marudź, idziemy!
Wzięłam marudę za rękę i poprowadziłam go do sypialni. Upchnęłam ponad dwu metrowego siatkarza pod ścianą, a sama ułożyłam się w jego ramionach.

- Jesteś pewien, ze to tu?
Kubiak i Bartman stali pod drzwiami jednego z warszawskich mieszkań.
- Na bank- Zibi odwrócił się plecami do drzwi i spojrzał na przyjaciela- Zdobyłem adres od jej przyjaciółki i powiem ci, ze wcale nie było trudno. Chcesz znać szczegóły?
- Nie, dzięki. Może innym razem. Miejmy to już za sobą.
Michał zapukał do drzwi, w których po chwili ukazała się blondynka ze zdjęcia.
- W czym mogę pomóc?- kobieta od razu rozpoznała mężczyzn,ale nie dała tego po sobie poznać.
- Nie poznajesz nas?- Zibi przejął inicjatywę- Jestem Zbyszek Bartman a to jest mój przyjaciel Michał Kubiak.
- Chcecie autograf?
- Nie pal głupa! Bardzo dobrze mnie pamiętasz! - Kubiak nie wytrzymał i pokazał dziewczynie zdjęcie- Po cholere mi to wysłałaś?
Jednak nie doczekał się odpowiedzi, bo blondynka zatrzasnęła im drzwi przed nosem. Na nic zdało się pukanie, walenie i kopanie w drzwi. Wkurwiony wybiegł z klatki, potrącając po drodze Bartmana. Zibi wybiegł z klatki doganiając kolegę.
- Misiek poczekaj, gdzie ty idziesz?
- Idę się napierdolić.
- Nie dzisiaj! Michał stój!
- Ty to mówisz? - Kubiak przystanął i spojrzał na kolegę- Podmienili cię, czy co?
- Sam widzisz, że nie będzie łatwo, ale dopadniemy ją i zmusimy do rozmowy.
- Dobra, wygrałeś. Jedziemy.
W samochodzie Bartman wysłał sms'a do Klaudii: „ Wyjazd trochę się przeciągnie. Dam znać później. Z”

Leżałam w objęciach Michała i nie spałam od dobrej godziny. Zwyczajnie nie chciało mi się od niego oddalać. Podniosłam się na łokciu i przyjrzałam się śpiącemu siatkarzowi. Chyba śniło mu się coś wesołego, bo się uśmiechał.
Wstałam i poszłam do kuchni. Posprzątałam stłuczona poprzedniego wieczoru szklankę i zajrzałam do lodówki. Oprócz lodów nie było nic, czym mogłabym go nakarmić. Ubrałam się w spodenki i za duży t-shirt, wzięłam do ręki buty i portfel i wyszłam z domu. Świat przywitał mnie piękną słoneczną pogodą. Widocznie mój nastrój udzielał się każdemu, bo kogokolwiek bym nie mijała, to każdy się do mnie uśmiechał. Istniała też możliwość, że byłam brudna na twarzy. Weszłam do sklepu i kupiłam bułki, masło, jakąś wędlinę i inne tego typu produkty. Kiedy weszłam do mieszkanie nie było widać Michała. Pomyślałam,z ę sobie poszedł i poczułam się troszeczkę zawiedziona. Jednak kiedy weszłam do kuchni, usłyszałam za sobą kroki.
- Gdzie ty byłaś? Już myślałam, że sobie poszłaś!
- No coś ty! Jak ja bym mogła cie zostawić- wspięłam się na palce i złożyłam na jego ustach pocałunek- A poza tym, to ja tu mieszkam, więc pewnie bym cię wywaliła.
- To fakt- odwzajemnił pocałunek i zaczęliśmy robić śniadanie.
- Misiek weź się uspokój, bo mi tu jajko zniesiesz!- Mimo sytuacji, Bartman patrzył na kumpla z lekkim rozbawieniem.

- Jesteś pewien,że tu będzie? - Kubiak przestał stukać palcami w stolik i zaczął pić napój.
- Jestem kochany. Rozmawiałem z jej przyjaciółką. Bywa tu co piątek.
- Ty, jak ona się właściwie nazywa?
- Małgorzata Ziółkowska, a co?
- Cholernie nic nie mówi mi to nazwisko, a tobie?
- Nie wiem, może kiedyś obracałem jakąś Gośkę. Nie prowadzę rejestru- Michał spojrzał na kumpla z litością.
- Dobra jest! Stoi przy barze. To musi być ona.
- Grę czas zacząć!
Panowie czekali już 45 minut, na to, aż blondynka pójdzie do łazienki. Wreszcie odłączyła się od grupy mężczyzn i ruszyła do damskiej toalety. Misiek z Zibim od razu ruszyli za nią. Kobieta stała w opustoszałej łazience i poprawiała makijaż.
- Hej, wyjdźcie stąd, albo zawołam ochronę!
- Nie tak szybko. Najpierw powiesz nam po co wysłałaś to zdjęcie.
- Nie odpuścicie co? - spojrzała na nich z kwaśną minką – Byłeś wtedy wspaniały kotku!
- Podobał ci się mój tatuaż, co? - Kubiak oparł się o drzwi i powiedział tekst, który usłyszał kiedyś filmie.
- Był cudowny.
- I tu cię kurwa mam, bo nigdy nie miałem żadnego tatuażu!Wiedziałem,że kłamiesz! - kobieta lekko się zmieszała.
- Dobra, jaka jest twoja cena?- wtrącił Zbyszek.
- Co?
- Ile chcesz za prawdę? 20 tysięcy?
- 50.
- No chyb cię pojebało, 35.
- 37.
- 32 i to moje ostatnie słowo. Mów!
- Dobra, zawszę tak robię. Upijam facetów, żeby później ich szantażować. Myślałam,że z tobą pójdzie łatwo. Byłeś tak strąbiony, ze ledwo trzymałeś się w pionie. Niestety ciągle gadałeś o swojej dziewczynie i dziecku. Dlatego zrobiła to zdjęcie i zostawiłam cię samego w domu. To wszystko.
- Jesteś najdroższą dziwką jaką zna- stwierdził Zibi.
- Bujaj się! - rzuciła na odchodne.
- Nie zdradziłem jej, rozumiesz? Nie zdradziłem Majki!
Misiek nie posiadał się z radości, za to Zibiemu nie było do śmiechu...

                            ***************
I tak o to zakończył się rozdział kolejny. Miało być w nim mniej chłopaków, ale oni w roli szerloków byli urzekający :) sielanka,sielanka. chwilowo, nie jest to tzw. cisza przed burza, tylko celowo będzie pięknie,łądnie i cukierkowo :)
Rozdział dedykuję embouteillages, która po prostu rozwaliła mnie pewnym kawałkiem filmu, który z resztą uwielbiam :) dzięki :)
Pozdrawiam was serdecznie, do wtorku! ;*

Rozdział 14


Zanim dobiegłam do taksówki, Michał dogonił mnie i złapał za rękę. Próbowałam się mu wyszarpnąć, ale był za silny.
- Klaudia, spójrz na mnie!- wydarł się.
Bezczelny, najpierw się na mnie drze, apotem chce rozmawiać!
Jeszcze raz spróbowałam się mu wyszarpnąć, ale zrobiłam to na tyle bezmyślnie, ze gdyby mnie nie trzymał, to wpierdzieliłabym się głową w kałużę.
- Klaudia, błagam cie !
- Puść mnie! Słyszysz!
- Nie zrobię tego, dopóki na mnie nie spojrzysz!
Niechętnie odwróciłam głowę i trafiłam na jego piorunujące spojrzenie.
- Zadowolony? A teraz mnie puść!- do tej pory jego palce boleśnie wbijały się w moje ramię.
- Przepraszam! Słyszysz? Niepotrzebnie się uniosłem, wybacz mi!
No nie, teraz już lekko przegiąłeś!
- Niepotrzebnie?! W co ty kurwa grasz? Rozumiem Bartmana, ten to zamoczy we wszystkim co się rusza i nie ucieka, ale ty? Jak mogłeś tak powiedzieć!Może nie jestem święta, ale nie masz prawa nazywać mnie dziwką!
- Wiem i przepraszam!- próbował mnie do siebie przytulić, na co ja zareagowałam głośnym krzykiem.- Uspokój się, ludzie na nas patrzą!
Faktycznie, naokoło zrobiło się niemałe widowisko!
- W dupie mam ludzi! Dobrze, ze mnie nie uderzyłeś! Cholera wie na co cię stać- powiedziałam ironicznie,a on miał minę jakby miał się zaraz popłakać!
- Wiesz, że bym cie nie uderzył! Przecież mnie znasz!
- Znam? Dobre sobie! A co ja o tobie wiem? Nic! Nie wiem nawet czy masz jakieś rodzeństwo, albo iloma łyżeczkami słodzisz herbatę. A to są chyba jakie podstawy, prawda?
- Nie przesadzasz troszkę? Klaudia, nie kłóćmy się o taką głupotę!- w jego oczach malowała się skrucha, ale ja wiedziałam, że nie dam za wygraną.
- Głupotę? Nazwałeś mnie dziwką i to jest dla ciebie głupota?
Nie usłyszałam odpowiedzi, bo odwróciłam się do niego i wsiadłam do taksówki. Dopiero kiedy ruszyliśmy zaczęłam płakać. Nie, nie płakać. Zaczęłam wyć. Dzięki Bogu, kierowca o nic nie pytał, tylko kiedy staliśmy w korku podał mi chusteczki.
- Bardzo panu dziękuję.- wychlipałam a taksówkarz uśmiechnął się do mnie promiennie, odsłaniając woje cztery zęby. Chyba pana polubię!
- Niech się pani nie martwi! Jak kocha to wszytko będzie dobrze.
Uśmiechnęłam się do niego i oddałam paczkę chusteczek. Zamknęłam oczy i próbowałam uspokoić oddech. Już prawie mi się to udało, kiedy z radia wydobyła się jedna z piosenek Lady Pank:
„ Już teraz wiem,z ę dni są tylko po to, by do ciebie wracać każdą nocą złotą”
- Przepraszam, mógłby pan to wyłączyć?
- Już się robi szefowo! - taksówkarz wyłączył radio i resztę drogi spędziliśmy w ciszy.
Dojechaliśmy pod szpital i dopiero wtedy mój wybawca pokazał jak wielkie ma serce.
- Ile się należy?- pytałam z portfelem w ręku.
- Nic, niech to będzie moja strata. Taka piękna kobietka nie nie powinna płakać przez faceta. Gdyby tylko moja Jadźka nie była do mnie tak przywiązana, to bym się z panią umówił.
- Bardzo dziękuje, jest pan kochany, panie...
- Edziu- ponowny promienny uśmiech taksówkarza.
- A zatem, dziękuje panie Edziu! - na odchodne dałam taksówkarzowi buziaka i wyszłam z taksówki. Stałam jeszcze przez chwilę przed szpitalem i machałam na pożegnanie panu Edkowi.
Weszłam do środka i dotarłszy na odpowiednie piętro, dopadłam pielęgniarkę, która dziwnie się na mnie spojrzała. NO tak, płakałam, więc musiałam być czerwoniutka jak burak.
- Czy wszytko w porządku?- spytała mnie podejrzliwie.
- Tak, a coś jest nie tak?
- Nie, nie. W czym pomóc?
- Czy pani Majka Wojtkowska jest u siebie?
- Tak, niedługo będziemy ją brali na badania.- już odchodziłam od kobiety, kiedy ta krzyknęła za mną- Ale niech pani puka, bo u tej pani jest właśnie jaki pan.
- Dobrze, dziękuję- uśmiechnęłam się do pielęgniarki i dotaszczyłam torbę na krzesło. Z sali Majki wydobywały się podniesione głosy.
- Jak to? Co ty masz niby na myśli?- Zibi? A ten co tu robi?
- Pamiętasz ten jeden raz, kiedy miałeś kontuzję, a Michała nie było?
- Nie przesadzaj! Pewnie od tamtego czasu spałaś z nim nie raz!
- Może, ale dziwny trafem niedługo po tym zaszłam w ciążę!
- Chcesz powiedzieć, ze to dziecko może być moje?
O cholera! Z wrażenia usiadłam na krześle. Czyżbym na pewno dobrze słyszała? Majka zdradziła Kubiaka? Wreszcie zapadła cisza, więc wstałam i podeszłam do drzwi. Gdyby nie mój refleks zostałbym staranowana przez wybiegającego Bartmana, który mnie nawet nie zauważył. Weszłam powoli do sali zobaczyłam Majkę, która siedziała cała zapłakana pod kołdrą.
- Cześć koteczku! - usiadłam koło niej na łóżku- Przyniosłem ci rzeczy.
- Dzięki
- Wydawało mi się, czy był tu Zbyszek?
- Był- odpowiedziała i wybuchnęła płaczem. Wzięłam przytuliłam Majkę i ratowałam ją chusteczkami. Od razu na myśl przyszedł mi taksówkarz.
- Kochanie nie płacz! Powiedz mi, co się dzieje.
Czy żeby dowiedzieć się prawdy, musiałam udawać kretynkę?
- Nic, to wszystko przez tą ciąże. Ciągle płacze albo się śmieje. A co u ciebie kochana? Jak tam z Michałem?
- Wszystko w porządku.
Skłamałam,ale co miałam zrobić? Zdołować ją jeszcze bardziej?
Majka chyba zauważyła, ze coś jest nie tak i może nawet chciała o to zapytać, ale przerwało jej pukanie do drzwi.
- Proszę- krzyknęła.
- Przepraszam, bardzo, ale musimy zabrać panią na badania.- w drzwiach pojawiła się głowa pielęgniarki, tej samej, którą spotkałam na korytarzu.
- W takim razie ja się zbieram.- pożegnałam się z Majką i wyszłam ze szpitala.
Rozejrzałam się dookoła i upewniwszy się, zen w pobliżu nie ma Michała, rusyzłąm spacerkiem do domku. Jedna z moich ulubionych piosenek dochodziła do końca, kiedy zadzwonił Kubiak.
- Słuchaj, masz klucze? Musimy coś załatwić ze Zbyszkiem. Wrócimy jutro wieczorem.
- Mam, jedźcie ostrożnie! Pa.
- Cześć mała.
Przed pójściem do domu, odwiedziłam pobliski kiosk i zakupiłam tyle badziewnych Harlequinów, ze będę miała zajęcie do jutra. Pokonałam wszystkie schody i weszłam do domu. Od razu po przekroczeniu progu zdjęłam buty, a książki i torebkę rzuciłam w kąt. Przechodząc przez kolejne pokoje pozbywałam się części garderoby. Do kuchni doszłam w samej bieliźnie. Wzięłam mleko i zaczęłam je pić.
- Dwie- usłyszałam za sobą głos i poczułam czyjeś ręce na plecach.
Intruz tak mnie wystraszył, ze i mleko i szklanką którą właśnie wyciągałam wylądowały na podłodze. Mleko rozlane a szklanka pobita w drobny mak.
- Słucham? - odwróciłam się do mojego gościa, którym był Michał.
- Herbatę słodzę dwoma łyżeczkami cukru. Przepraszam!
W tamtym momencie nie pamiętałam już dlaczego się pokłóciliśmy. Teraz pragnęłam tylko JEGO. Jego rąk, ust i dotyku. Spojrzałam mu w oczy i wiedziałam, że myśli o tym samym. W nosie miałam rozsądek, który mi to odradzał. Chciałam tylko swojego kochanego mężczyznę. Wspięłam się na palce i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek, który wyrażała wszystko. Całą tęsknotę, zal, smutek, pretensje i wszystko to, czego mu dzisiaj nie wygarnęłam. Michał wplótł mi pace we włosy i objęci osunęliśmy się na kuchenną podłogę. Oddając się namiętności wiedziałam, że jest tym właściwym człowiekiem. Każdy jego pocałunek, dotyk, czy nawet najmniejsze muśniecie dłoni, utwierdzało mnie w tym przekonaniu.

                                      *****************
Witam :) Wiem, wiem każda z was chciałaby, zeby Michał został poćwiartowany, wrzucony do worka i wywieziony na Białoruś. Ja, niestety na tą kłótnię miałam zupełnie inny pomysł jak widać. Sprawa blondynki niedługo zostanie wyjaśniona. Rozdział chciałabym zadedykować Kubiakowej, bez której rozdział by nie powstał. Tak to jest jak się ma milion pomysłów. Mam tylko nadzieję, ze ta nie zabije mnie za ogłoszenie naszej długiej znajomości, a która jest dobrym duszkiem całego bloga! Dziękuje kochana ;* A was moje drogie, kocham za te wszystkie przezarąbiste komentarze! Dziękuje, do wtorku :)