środa, 31 października 2012

Rozdział 16


                               No stops signs, speed limit.Nobody's gonna slow me down.
Przez kolejne dni żyłam jak w bajce. Michał nie miał chwilowo treningów, więc kursowaliśmy między mieszkaniem Kubiaków, a jego domem. Oprócz tego chodziliśmy na spacerki, do kina i robiliśmy różne inne rzeczy, które robią zakochani. Russel i Bartek skutecznie nas unikali, bo jak twierdzili - Zrobiliśmy się słodcy aż do porzygu. Jedyną rzeczą do jakiej mój ukochany miał mieszane uczucia było moje łóżko. Ciągle jęczał, mącił i dupę zawracał, ze jest za małe i mu niewygodnie. Normanie sama nie wiedziałam, że z niego taka maruda. Chodziliśmy razem do Mai, która przez siedzenie na oddziale z samymi babami, Michała wręcz ubóstwiała. Siedzieliśmy u niej dłużej niż wypadało, ale Michał zawsze jakoś bajerował pielęgniarki. 
  Co do Kubiaka i Zbycha, dostałam sms'a, ze ich pobyt się przedłuży i od tamtego czasu nie dawali znaku życia. Sama przed sobą nie chcę się przyznać, ze cholernie boję się prawdy, która może wyjść na jaw. Postanowiłam sobie, z jeśli Dziku jednak nie zamoczył, to Klaudia z pieśnią na ustach pomaszeruje do kościoła.
  Siedzimy sobie przy kuchennym stole i jemy śniadanie. Co prawda troszkę opóźnione, bo jest po 12, ale  to podstawowy posiłek dnia, więc musi być zjedzony. Po wepchaniu w siebie czterech i pół kanapki myślałam, że pęknę.
- Pas! Zjadłam tyle, ze chyba zaraz pęknę!
- Nie przesadzaj, ja zjadłem więcej- zaśmiał się i poklepał się po brzuchu.
- Kochanie, ja teraz będę musiała biegać przez tydzień, żeby to zrzucić.
- Wiesz, znam lepszy sposób na zrzucenie kalorii- Michał uśmiechnął się diabelsko i zmierzwił swoje i tak nieogarnięte włosy- Wprawdzie nie znoszę twojego łóżka, ale mamy jeszcze cały dom.
No nic tylko pieprznąć mu w łeb!
- Zboczeniec! Ja w przeciwieństwie do ciebie nie myślę cały czas o pukaniu.
Mój miły spojrzał na mnie z po wątpieniem i zaczął się podnosić.
- Nawet nie wstawaj, idę pod prysznic.
Na moje słowa Michał uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Sama- krzyknęłam i zaczęłam uciekać.
Nawet moje długie nogi na nic się zdały. Łasko złapał mnie w połowie drogi do łazienki i zaczął łaskotać. No tak! Łaskotki- jedyna rzecz co do której jestem bezsilna. 
- Dobra już!- wysapałam i wyrzuciłam go z łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz i weszłam pod prysznic.
Stałam pod nim dobre 5 minut. Woda tak przyjemnie parzyła, ze nie chciało mi się wychodzić. Widocznie komuś innemu bardziej się spieszyło, bo w jednej chwili usłyszałam zdrowe pierdut, a w drugiej Michał był w łazience.
- Popierdoliło cię? Czy mi się wydaje, czy ty właśnie wywarzyłeś drzwi?
- Nie wywarzyłem, tylko wyciągnąłem z zawiasów. Za długo tu siedziałaś. Myślałem,z ę coś się stało! - wyszedł z łazienki z diabelskim uśmieszkiem.
- Przegiąłeś!
Owinęłam się w ręcznik i w stanie furii ruszyłam do salonu. Zanim zdążyłam powiedzieć cokolwiek, moim uszom doszedł przeraźliwy ryk.
-  No stops signs, speed limit. Nobody's gonna slow me down.
- ACDC, ha? 
Michał pokonał dzielące nas kroki i pocałował mnie w czubek głowy.
- Dobra, nie wiem jak ty, ale ja zbieram się do szpitala. Aha, żebym nie zapomniała! Te drzwi mają być naprawione!
- Dobrze mamo.
Ubrałam się i z pieśnią na ustach, zaopatrzona w rzeczy dla Mai ruszyłam do szpitala. Ukochanego zostawiłam w domu z kompletem Majkowych kluczy.

  Siedziałam u niej bardzo krótko. Było widać, że nie jest w dobrym nastroju, a ja nie wiedziałam jak jej go poprawić. Sama już nie wiedziałam, powiedzieć jej o podsłuchanej rozmowie, czy rżnąć głupa.
 Weszłam do mieszkania, w którym nie było Michała. W kuchni leżała kartka, z której wynikało, ze wróci za godzinę. Korzystając z wolnego czasu, postanowiłam wziąć długą i gorącą kąpiel. Ułożyłam się w wanie z książką Agathy Christie. Nie minęły 2 minuty, kiedy ktoś bezczelnie zaczął gwałcić dzwonek do drzwi. Ubrałam na siebie leginsy i za dużą bluzę i pomaszerowałam do drzwi. 
- Michał?
- Lepiej!- usłyszałam zza drzwi. 
Moim oczom ukazali się Zbychu, Kubi i Łasko. Wszyscy w towarzystwie kartonów i pokrowców. Moją uwagę przykuła największa paczka, którą trzymał Łasko. 
- Misiek, co to jest?
- Niespodzianka! Może nas wpuścisz?
- Jasne!
Panowie władowali się do przedpokoju z całym asortymentem.
- Kubi! Jak ja się za tobą stęskniłam! - rzuciłam się na Michała, który bardzo mocno mnie wyściskał - I co? Znaleźliście ją?
- Tak! i okazało się, że nic między nami nie było!
- To cudnie! Cześć Zbyszek!
- No hej! A za mną się nie stęskniłaś? - brunet wlepił we mnie swoje zielone oczyska i zaczął się uśmiechać.
- Niespecjalnie- spojrzałam na włocha, który miał nietęgą minę- Dobra, możecie mi powiedzieć co to jest?
- Sama zobacz- odpowiedzieli chórem Kubi i Zibi.
Obaj mięli na twarzy mega banany. Tylko Łasko, który uczepił się wielkiej paczki miał nieodgadniętą minę. Podeszłam do pokrowca, który został powieszony na drzwiach. Pociągnęłam za zamek i moim oczom ukazało się bardzo dużo białego materiału. 
- Michał, co to jest? 
Panowie spojrzeli na mnie podejrzliwie. Wtedy mnie olśniło! Czyżby to miała być.. suknia ślubna?! 
Z wrażenia aż usiadłam.
- Nie rozumiem...
Teraz to cała trójka patrzyła na mnie z politowaniem.
- Oświecę cię. Bierzemy jutro ślub.
Oczywiście Bartman, z jakże oryginalnym żartem.
- Chyba się kleju nawąchałeś!
- Ale kochanie taka jest prawda. Przykro mi to przyznać- Łasko, który wyglądał, jakby miał się zaraz posikać, usiadł koło mnie i przytulił mnie.
- Spoko stary, możemy się dzielić!
Nie odpowiedziałam, tylko rzuciłam w Bartmana butem, który stał obok. 
- Ty jesteś niestabilna emocjonalnie! Nie wiem jak ja z tobą wytrzymam.
- Dobra, dobra starczy! Nie denerwujcie jej! Ja ci wszystko wyjaśnię. Panowie wypad.
Kubiak usiadł koło mnie, za to Łasko i Bartman opuścili pokój.
- Proszę tylko o jedno. Nie przerywaj mi!
- Ok.
- Byliśmy w Warszawie i po całej tej sprawie uświadomiłem sobie jak łatwo mogłem stracić Majkę. Stamtąd ruszyliśmy w Polskę i zaprosiliśmy najbliższych na nasz ślub. 
- Ale jak?
- Miałaś nie przerywać. Zadzwoniłem do jednego księdza, który powiedział, że nie ma problemu. Ślub będzie jutro wieczorem, w jednej knajpce niedaleko kościoła. Wszystko jest załatwione. Możesz pytać.
- Suknia ślubna, jak?
Z tego, co zdążyłam się zorientować, była to suknia, która bardzo podobała się Mai.
- Ma się swoje sposoby- Kubi posłał mi uśmiech i wstał- Idź lepiej zobacz, czy się tam nie pozabijali!
Wstałam i poszłam do pokoju, zęby też zobaczyć co tam panowie kombinują. 
Otworzyłam drzwi i zamarłam. Obaj siedzieli na podłodze z narzędziami,a wokół nich leżało pełno desek i narzędzi.
Czyżby marzenia o byciu Bobem Budowniczym powróciły?
- Możecie mi powiedzieć co to jest?
- Twoje nowe łózko- odpowiedział Łasko.
- Moje co? Ej, ja lubiłam tamto!
- Ty tak, ja nie. Jestem na nie za duży! Strasznie niewygodnie się śpi.
- Właśnie- wtrącił się Zibi- Nie można robić wszystkiego z podkurczonymi nogami.
Obaj panowie zaczęli chichotać jak małe dziewczynki. Byłam ciekawa, co też stało za ich nagłą komitywą.
Zagadka rozwiązała się, kiedy podeszłam bliżej. Pomiędzy nimi leżała pusta już butelka Wyborowej.
- Michał? 
Spojrzałam na ukochanego, który zrobił minę niewiniątka i próbował wstać. Niestety, Zibi uczepił się jego nogi na tyle mocno, że mój wybranek poleciał na niego. Cała akcja wywołała u obu panów niepohamowane wybuchy śmiechu.
- Ciii!
Michał przyłożył palec do ust Zibiego i zbliżył się do niego na taką odległość, jakby chciał go pocałować. Zanim jednak do czegokolwiek doszło, Bartman przewrócił się na plecy i poszedł spać. 
Stałam tak i nie wiedziałam, czy się śmiać czy płakać.
- Kochanie- przemówił mój oblubieniec- Jedziemy dzisiaj do mnie? Chyba nie masz na czym spać.
- Chyba tak- odpowiedziałam bardziej do siebie, bo Michał poszedł za przykładem kolegi i poszedł spać. 
W całym magazynie młotków  i śrubek, znalazłam rzeczy, które mogą się jutro przydać i wyszłam z pokoju. 
Michał rozmawiał z kimś przez telefon. Nie chciałam mu przeszkadzać, więc poszłam jeszcze raz obejrzeć suknię. 
Na bank będzie zachwycona!
- Klaudia, mogłabyś podejść? Mama Majki chce z tobą porozmawiać. 
- Jasne- oderwałam oczy od sukni i wzięłam telefon od Kubiaka.
- Dobry wieczór pani Marysiu.
- Cześć Klaudia. Mam do ciebie pytanie. Czy ten ślub to tak na poważnie? Wprawdzie siedzimy w hotelu, ale nie jestem tego pewna.
- Wie pani co, wydaje mi się, że naprawdę. Misiek bardzo kocha Majkę, a jak sama pani wie, Jak on coś zacznie to nie popuści.
- Masz święta rację! To do zobaczenia na ślubie moja droga!
- Do jutra.
Ze śmiechem oddałam telefon Kubiakowi, który dobierał się do kolejnego pokrowca. Moim oczom ukazało się bladoróżowe cudo.
- Misiek, co to jest?
- NO jak to co! Świadkowa musi mieć piękną sukienkę! Nie podoba ci się?
- Jest rewelacyjna. Sam wybierałeś?
- Nie ja. Zbyszek.
- Super! - mruknęłam pod nosem.
- No i gdzie oni są? Złożyli ci to łóżko?
- Coś ty, leża urżnięci w moim pokoju. Wezmę Michała do domu i tam się prześpię. A jutro będziemy robić wszystko zgodnie z planem.
- Dziękuje- Michał uśmiechnął się promiennie i podarował mi całusa w policzek- Jak myślisz, spodoba jej się?
- Na bank! A teraz pomóż mi go stamtąd wynieść. 
Czemu ja głupia myślałam, że pójdzie nam tak łatwo?
Podniesienie go było niczym, w porównaniu do utrzymania go na nogach. Biedak chwiał się na wszystkie strony i mimo,z ę bardzo chciał nam pomóc, to tylko pogarszał sytuację. Wreszcie, kiedy zsapani jak po przebiegnięciu maratonu włożyliśmy go do taksówki odzyskał jako tako równowagę. Pożegnałam się z Dzikiem i pojechaliśmy do domu. Na miejscu nie cackałam się z ukochanym, tylko poszłam po jego kumpli. 
- Pomyliłam domy? - stałam w progu i patrzyłam jak panowie paradują w garniturach- A nie, adres się zgadza! Ratujcie! Trzeba wyciągnąć Michała z taksówki.
- A co mu zrobiłaś?
- Ja nic, to Zibi.
Uporali się z nim w kilka minut. Zanieśli go na łóżko,a  sami oddalili się do siebie. Rozebrałam go i przykryłam,a  sama poszłam pod prysznic. 
Rozgrzana owinęłam się ręcznikiem i wyszłam w poszukiwaniu piżamy. Ubrałam na siebie Łaskową koszulkę i ani się obejrzałam poczułam na plecach jego ręce. Obrócił mnie do siebie i chwiejąc się na nogach, złożył na mych ustach pocałunek. 
- Wiesz co? - wybełkotał, kiedy oderwał się ode mnie- Ja cię mała naprawdę kocham!
- Wiem kochanie, wiem. A teraz wskakuj do łóżka.
Doprowadziłam go do łóżka i położyłam się obok.On tylko przytulił mnie do siebie i usnął. Poszłam za jego przykładem i już po chwili smacznie spałam. 

                                        ***************
Zaskoczone? Jak widać, są jeszcze prawdziwi romantycy an tym świecie:) Rozdział dodałam dzień wcześnie, bo nie wiem czy jutro dam radę dojść do laptopa! Pozdrawiam was bardzo serdecznie i do wtorku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz