środa, 31 października 2012

Rozdział 14


Zanim dobiegłam do taksówki, Michał dogonił mnie i złapał za rękę. Próbowałam się mu wyszarpnąć, ale był za silny.
- Klaudia, spójrz na mnie!- wydarł się.
Bezczelny, najpierw się na mnie drze, apotem chce rozmawiać!
Jeszcze raz spróbowałam się mu wyszarpnąć, ale zrobiłam to na tyle bezmyślnie, ze gdyby mnie nie trzymał, to wpierdzieliłabym się głową w kałużę.
- Klaudia, błagam cie !
- Puść mnie! Słyszysz!
- Nie zrobię tego, dopóki na mnie nie spojrzysz!
Niechętnie odwróciłam głowę i trafiłam na jego piorunujące spojrzenie.
- Zadowolony? A teraz mnie puść!- do tej pory jego palce boleśnie wbijały się w moje ramię.
- Przepraszam! Słyszysz? Niepotrzebnie się uniosłem, wybacz mi!
No nie, teraz już lekko przegiąłeś!
- Niepotrzebnie?! W co ty kurwa grasz? Rozumiem Bartmana, ten to zamoczy we wszystkim co się rusza i nie ucieka, ale ty? Jak mogłeś tak powiedzieć!Może nie jestem święta, ale nie masz prawa nazywać mnie dziwką!
- Wiem i przepraszam!- próbował mnie do siebie przytulić, na co ja zareagowałam głośnym krzykiem.- Uspokój się, ludzie na nas patrzą!
Faktycznie, naokoło zrobiło się niemałe widowisko!
- W dupie mam ludzi! Dobrze, ze mnie nie uderzyłeś! Cholera wie na co cię stać- powiedziałam ironicznie,a on miał minę jakby miał się zaraz popłakać!
- Wiesz, że bym cie nie uderzył! Przecież mnie znasz!
- Znam? Dobre sobie! A co ja o tobie wiem? Nic! Nie wiem nawet czy masz jakieś rodzeństwo, albo iloma łyżeczkami słodzisz herbatę. A to są chyba jakie podstawy, prawda?
- Nie przesadzasz troszkę? Klaudia, nie kłóćmy się o taką głupotę!- w jego oczach malowała się skrucha, ale ja wiedziałam, że nie dam za wygraną.
- Głupotę? Nazwałeś mnie dziwką i to jest dla ciebie głupota?
Nie usłyszałam odpowiedzi, bo odwróciłam się do niego i wsiadłam do taksówki. Dopiero kiedy ruszyliśmy zaczęłam płakać. Nie, nie płakać. Zaczęłam wyć. Dzięki Bogu, kierowca o nic nie pytał, tylko kiedy staliśmy w korku podał mi chusteczki.
- Bardzo panu dziękuję.- wychlipałam a taksówkarz uśmiechnął się do mnie promiennie, odsłaniając woje cztery zęby. Chyba pana polubię!
- Niech się pani nie martwi! Jak kocha to wszytko będzie dobrze.
Uśmiechnęłam się do niego i oddałam paczkę chusteczek. Zamknęłam oczy i próbowałam uspokoić oddech. Już prawie mi się to udało, kiedy z radia wydobyła się jedna z piosenek Lady Pank:
„ Już teraz wiem,z ę dni są tylko po to, by do ciebie wracać każdą nocą złotą”
- Przepraszam, mógłby pan to wyłączyć?
- Już się robi szefowo! - taksówkarz wyłączył radio i resztę drogi spędziliśmy w ciszy.
Dojechaliśmy pod szpital i dopiero wtedy mój wybawca pokazał jak wielkie ma serce.
- Ile się należy?- pytałam z portfelem w ręku.
- Nic, niech to będzie moja strata. Taka piękna kobietka nie nie powinna płakać przez faceta. Gdyby tylko moja Jadźka nie była do mnie tak przywiązana, to bym się z panią umówił.
- Bardzo dziękuje, jest pan kochany, panie...
- Edziu- ponowny promienny uśmiech taksówkarza.
- A zatem, dziękuje panie Edziu! - na odchodne dałam taksówkarzowi buziaka i wyszłam z taksówki. Stałam jeszcze przez chwilę przed szpitalem i machałam na pożegnanie panu Edkowi.
Weszłam do środka i dotarłszy na odpowiednie piętro, dopadłam pielęgniarkę, która dziwnie się na mnie spojrzała. NO tak, płakałam, więc musiałam być czerwoniutka jak burak.
- Czy wszytko w porządku?- spytała mnie podejrzliwie.
- Tak, a coś jest nie tak?
- Nie, nie. W czym pomóc?
- Czy pani Majka Wojtkowska jest u siebie?
- Tak, niedługo będziemy ją brali na badania.- już odchodziłam od kobiety, kiedy ta krzyknęła za mną- Ale niech pani puka, bo u tej pani jest właśnie jaki pan.
- Dobrze, dziękuję- uśmiechnęłam się do pielęgniarki i dotaszczyłam torbę na krzesło. Z sali Majki wydobywały się podniesione głosy.
- Jak to? Co ty masz niby na myśli?- Zibi? A ten co tu robi?
- Pamiętasz ten jeden raz, kiedy miałeś kontuzję, a Michała nie było?
- Nie przesadzaj! Pewnie od tamtego czasu spałaś z nim nie raz!
- Może, ale dziwny trafem niedługo po tym zaszłam w ciążę!
- Chcesz powiedzieć, ze to dziecko może być moje?
O cholera! Z wrażenia usiadłam na krześle. Czyżbym na pewno dobrze słyszała? Majka zdradziła Kubiaka? Wreszcie zapadła cisza, więc wstałam i podeszłam do drzwi. Gdyby nie mój refleks zostałbym staranowana przez wybiegającego Bartmana, który mnie nawet nie zauważył. Weszłam powoli do sali zobaczyłam Majkę, która siedziała cała zapłakana pod kołdrą.
- Cześć koteczku! - usiadłam koło niej na łóżku- Przyniosłem ci rzeczy.
- Dzięki
- Wydawało mi się, czy był tu Zbyszek?
- Był- odpowiedziała i wybuchnęła płaczem. Wzięłam przytuliłam Majkę i ratowałam ją chusteczkami. Od razu na myśl przyszedł mi taksówkarz.
- Kochanie nie płacz! Powiedz mi, co się dzieje.
Czy żeby dowiedzieć się prawdy, musiałam udawać kretynkę?
- Nic, to wszystko przez tą ciąże. Ciągle płacze albo się śmieje. A co u ciebie kochana? Jak tam z Michałem?
- Wszystko w porządku.
Skłamałam,ale co miałam zrobić? Zdołować ją jeszcze bardziej?
Majka chyba zauważyła, ze coś jest nie tak i może nawet chciała o to zapytać, ale przerwało jej pukanie do drzwi.
- Proszę- krzyknęła.
- Przepraszam, bardzo, ale musimy zabrać panią na badania.- w drzwiach pojawiła się głowa pielęgniarki, tej samej, którą spotkałam na korytarzu.
- W takim razie ja się zbieram.- pożegnałam się z Majką i wyszłam ze szpitala.
Rozejrzałam się dookoła i upewniwszy się, zen w pobliżu nie ma Michała, rusyzłąm spacerkiem do domku. Jedna z moich ulubionych piosenek dochodziła do końca, kiedy zadzwonił Kubiak.
- Słuchaj, masz klucze? Musimy coś załatwić ze Zbyszkiem. Wrócimy jutro wieczorem.
- Mam, jedźcie ostrożnie! Pa.
- Cześć mała.
Przed pójściem do domu, odwiedziłam pobliski kiosk i zakupiłam tyle badziewnych Harlequinów, ze będę miała zajęcie do jutra. Pokonałam wszystkie schody i weszłam do domu. Od razu po przekroczeniu progu zdjęłam buty, a książki i torebkę rzuciłam w kąt. Przechodząc przez kolejne pokoje pozbywałam się części garderoby. Do kuchni doszłam w samej bieliźnie. Wzięłam mleko i zaczęłam je pić.
- Dwie- usłyszałam za sobą głos i poczułam czyjeś ręce na plecach.
Intruz tak mnie wystraszył, ze i mleko i szklanką którą właśnie wyciągałam wylądowały na podłodze. Mleko rozlane a szklanka pobita w drobny mak.
- Słucham? - odwróciłam się do mojego gościa, którym był Michał.
- Herbatę słodzę dwoma łyżeczkami cukru. Przepraszam!
W tamtym momencie nie pamiętałam już dlaczego się pokłóciliśmy. Teraz pragnęłam tylko JEGO. Jego rąk, ust i dotyku. Spojrzałam mu w oczy i wiedziałam, że myśli o tym samym. W nosie miałam rozsądek, który mi to odradzał. Chciałam tylko swojego kochanego mężczyznę. Wspięłam się na palce i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek, który wyrażała wszystko. Całą tęsknotę, zal, smutek, pretensje i wszystko to, czego mu dzisiaj nie wygarnęłam. Michał wplótł mi pace we włosy i objęci osunęliśmy się na kuchenną podłogę. Oddając się namiętności wiedziałam, że jest tym właściwym człowiekiem. Każdy jego pocałunek, dotyk, czy nawet najmniejsze muśniecie dłoni, utwierdzało mnie w tym przekonaniu.

                                      *****************
Witam :) Wiem, wiem każda z was chciałaby, zeby Michał został poćwiartowany, wrzucony do worka i wywieziony na Białoruś. Ja, niestety na tą kłótnię miałam zupełnie inny pomysł jak widać. Sprawa blondynki niedługo zostanie wyjaśniona. Rozdział chciałabym zadedykować Kubiakowej, bez której rozdział by nie powstał. Tak to jest jak się ma milion pomysłów. Mam tylko nadzieję, ze ta nie zabije mnie za ogłoszenie naszej długiej znajomości, a która jest dobrym duszkiem całego bloga! Dziękuje kochana ;* A was moje drogie, kocham za te wszystkie przezarąbiste komentarze! Dziękuje, do wtorku :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz