środa, 31 października 2012

Rozdział 7


                                       Whisky moja żono, jednak Tyś najlepszą z dam   
 - Powiesz mi wreszcie co ja ci takiego zrobiłem, że mi uciekłaś? - tym oto pytaniem, Michał przerwał ciszę. I co ja mu miałam kurde odpowiedzieć? Uciekłam, bo jestem głupia i w sumie sama nie wiem dlaczego to zrobiłam?!
- Nic nie zrobiłeś. Po prostu to wszystko stało się za szybko, a poza tym byliśmy nietrzeźwi i nie myśleliśmy racjonalnie.
- Tu ci przyznam racje, byliśmy napruci jak pociąg. Ale reszty nie traktuje jak błąd.
- A jak traktujesz? - Byłam prawie pewna tego, co zaraz powie. Nawet przez chwilę pomyślałam o tym, żeby odwrócić się na pięcie i wrócić do domu.
- Sam nie wiem. Na pewno chciałbym to powtórzyć – powiedział i wciągnął mnie do jednej z bram – Może teraz? - zaczął wodzić rękoma po moich udach, językiem rysował drogę od szyi po ucho – No nie daj się prosić, kochanie! - Nie powiem, minę miał tak bardzo przekonującą a ja tak bardzo chciałam ulec! Niestety, miałam przypływ zdrowego rozsądku.
- Opanuj się erotomanie. Nic tylko seks ci w głowie. Mięliśmy iść do sklepu – cmoknęłam go w policzek i wyszłam z bramy, a on ciągnął się za mną.
- Ale ty jesteś uparta!
- Chodź wstręciuchu- wzięłam go za rękę i pociągnęłam w stronę najbliższego supermarketu.

45 minut późniejwyszliśmy z supermarketu obładowani jak wielbłądy. Kupiliśmy to, co uznaliśmy za najpotrzebniejsze : kefiry, rosołki, barszczyki,dwie zgrzewki wody i mnóstwo jedzenia. Już chciałam dzwonić, po taksówkę, kiedy na parking przed sklepem zajechał Zibi swoim pięknym czerwonym samochodem.
- A wy co, na wojnę idziecie z tymi torbami?- Wysiadł z samochodu i przybierając minę niewiniątka, nonszalancko oparł się o maskę.
- Nie trafiłeś. Musimy wykarmić tą hołotę, która stacjonuje u Kubiaków.
-To dawajcie zakupy do bagażnika, podrzucę was i nakarmimy lud.
Panowie usadzili się z przodu i zaczęli gadać o dupach i samochodach. I co ja w takiej sytuacji miałam zrobić? Niewiele myśląc wyciągnęłam fajkę z kieszeni i zaczęłam palić. Ledwo co się zaciągnęłam, Bartman zatrzymał samochód z piskiem i wydarł ryja :
- No chyba cię pojebało! Zgaś natychmiast tą fajkę,albo idziesz na piechotę!
- Nie ma sprawy kochanie! - wzięłam jedną z toreb z zakupami, która leżała obok i wyszłam z samochodu.
- Klaudia! Nie wygłupiaj się. Wsiadaj do tego pieprzonego samochodu. Do domu masz jakieś 25 minut! - to Łasko.
Nie odezwałam się, tylko paląc rozpoczętą fajkę poszłam prosto przed siebie. Samochód Zibiego jechał na tyle wolno, ze był na równi ze mną. Kątem oka widziałam wkurwionego Bartmana i Michała, który miał minę jak pedofil w Disneylandzie. Nie przejmując się nimi szłam i szłam przed siebie. Słonko świeciło, a ptaszki śpiewały. W pewnym momencie odechciało mi się tego chodzenia i stanąwszy na krawężniku zatrzymałam pierwszy lepszy samochód. Kierowcą był młodziutki chłopak. Brunet, około 19 lat. Wiedziałam, że nie będę musiała iść już na piechotę! Posłałam mu swój najpiękniejszy uśmiech a on zawiózł mnie pod sam dom .Gratis dostałam jego numer telefonu. Nie wiem dlaczego, ale nie wyrzuciłam kartki. W sumie nigdy nie zbierałam numerów od nieznajomych , ale nigdy nic nie wiadomo.
Weszłam do domu i kartkę z numerem położyłam na stole. Zauważyłam, że wszyscy dalej śpią a chłopaków nie ma. Wiedziałam,że jak wrócą to będę musiała wysłuchiwać pierdolenia Bartmana na temat mojego zachowania. Właśnie rozpakowywałam torbę kiedy do kuchni wszedł zaspany Gawryszewski z gołym dupskiem. Zasłoniłam oczy rękoma i dławiąc się śmiechem powiedziałam :
- Bartek, mógłbyś nie chodzić z gołą dupą po domu?! Miej chodź trochę przyzwoitości i przyodziej coś!- Dupa goła, ale widoki niezłe!
- Ups – zrobił zawstydzona minę i zasłaniając swe przyrodzenie wyfrunął z kuchni.
Wyciągałam właśnie kefir, kiedy Bartuś powrócił do kuchni, tym razem w bokserkach.
- Przepraszam za to moje małe faux pas , ale ktoś mnie musiał rozebrać.
- Na pewno- odparłam i odwróciłam się do niego- Może kefirku?
- Kobieto, ratujesz mi życie! - wziął ode mnie kefir i wypił wszystko za jednym zamachem. Już miałam pochwalić jego talent wokalny, kiedy do domu wparowali panowie z zakupami.
- Tym razem przegięłaś- krzyknął Bartman. Minę miał jak Jack Nicholson w „Lśnieniu”. Istny obłęd.
- Co się stało? -dopytywał się Gawryszewski.
- A to, że szanowna koleżanka, wyjebała z samochodu jak rakieta, zatrzymała pierwszy lepszy samochód i odjechała w pizdu! To się stało!
- No już nie przesadzaj - wzięłam torby od Michała i zaczęłam je rozpakowywać.
- Nie przesadzaj? W tej pozie wyglądałaś jak jakaś dziwka! Dobrze, że się do majtek nie rozebrałaś, albo się z nim nie bzyknęłaś w podziękowaniu za podwiezienie.
W kuchni zapadła cisza . Nie wierzyłam w to, co właśnie usłyszałam.
- Stary przegiąłeś – odparł Łasko
- O tym mówiłeś? - spojrzałam się na Zibiego i ściągnęłam z siebie koszule i spodenki, tak, ze na środku kuchni stałam w czerwonym i bardzo seksownym komplecie – A może biustonosz tez mam zdjąć, żeby było bardziej wiarygodnie? - wydarłam się na niego i wychodząc tak wywaliłam mu z bara, ze aż się zachwiał. Biegnąc do swojego pokoju natknęłam się na wychodzących z łazienki Kubiaka i Bontje'go. Na mój widok stanęli jak wmurowani . Weszłam do pokoju i zdrowo jebłam drzwiami. Stanęłam na jego środku i zaczęłam płakać. Nie był to płacz z bezsilności, czy dlatego, ze mnie obraził. Ja po prostu byłam na maksa wkurwiona. Wzięłam do ręki wazon i cisnęłam nim w drzwi. W tym samym momencie drzwi się uchyliły i stanął w nich Łasko razem z Majką, która właśnie się obudziła. Dobrze, ze się schylili, bo mielibyśmy nieszczęście.
- Kochanie... - zaczęła zatroskana Majka i podeszła do mnie razem z Michałem, który mnie przytulił.
- Jest dobrze, ja tylko nie wierzę, że on to powiedział. Strasznie się na nim zawiodłam. - W sumie czego miałam po nim oczekiwać?! Słyszałam dużo historii, a ja myślałam, ze przy mnie będzie się zachowywał inaczej? Idiotka!
- Wiem kochanie – powiedziała i wyszła z pokoju.
Michał tymczasem nie przestawał mnie przytulać i uspokajać.
- Już w porządku?- Chyba domyślał się, ze potrzebuję teraz oparcia i wciąż nie wypuszczał mnie z objęć.
- Tak. Dzięki, że jesteś! Poczekaj ubiorę się i możemy iść na śniadanie.
- Jak dla mnie to możesz zostać w tej bieliźnie -puścił mi oczko i wyszedł z pokoju.
Ubrałam się w to co wcześniej i uspokoiwszy się , wyszłam z pokoju. Obiecałam sobie, ze nie będę się awanturować i będę spokojna. Kiedy weszłam do kuchni , oczy wszystkich były utkwione we mnie. Pierwszy odezwał się Kubiak :
- To co, może jakieś małe śniadanko? - Mimo tej całej złości, byłam wdzięczna Michowi, że się odezwał. Zawsze mogłam na niego liczyć.
- Jestem za – odpowiedziałam i spojrzałam się na Zibiego. Podszedł do mnie i powiedział:
- Przepraszam. Poniosło mnie. Nie powinienem tego mówić.
- A no nie powinieneś. Zrób tak jeszcze raz a cię wykastruje- zaczęłam się śmiać i atmosfera w kuchni wyraźnie się rozluźniła. Zibi oddalił się ode mnie na bezpieczną odległość i zaczął szykować śniadanie. 10 minut później wszyscy przystąpiliśmy do posiłku i staraliśmy się nie wspominać o tym, co się wydarzyło.

                                              ********************************* 
Jest i kolejny! Przepraszam, że tak późno, ale siedzenie po nocy ,oglądając Ceremonię IO trzeba odespać. Nie powiem, jestem pod wielkim ogromem całego tego wydarzenia . Za kilkanaście godzin mecz z Włochami. NIe wiem jak wy, ale ja się tam cieszę :) Dziękuję Bardzo, za te wszystkie komentarze! Kolejny dodam we wtorek! Pozdrawiam was cieplutko ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz