czwartek, 1 listopada 2012

Rozdział 18



Obudziłam się z mega wielkim kacem. Otworzyłam jedno oko, po czym momentalnie je zamknęłam. Słońce, które przez niezasłonięte okno wdarł się do pokoju, palił moje oczy niczym żywy ogień. Sama nie wiem, który raz obiecałam sobie, że już nie będę pić.
Jęknęłam i przewróciłam się na bok. Łóżko było puste, co oznaczało, ze albo Łasko spał na podłodze, albo już wstał.
Ostrożnie usiadłam na łóżku i kiedy lekki zawrót głowy minął, otworzyłam oko. Potem drugie i przez chwilę gapiłam się w szarą ścianę sypialni.
Wstałam i podpierając się o wszystkie ściany, poszłam do kuchni. Oparłam się o futrynę i patrzyłam jak Bartek z Michałem robią śniadanie, a Kasia z Russelem leżą głowa na stole.
Widać, ze nie tylko ja wczoraj przeholowałam.
- Cześć słonko!
Każde nawet najcichsze słowo wydawało się jakby przeraźliwym krzykiem w połączeniu z waleniem w gong.
- Ci! Błagam cię, nie krzycz tak!
- A co, kacyk męczy?
- I to jeszcze jak.
Usiadłam obok Kasi, jednak zrobiłam to za mocno i na krzesło trafiłam tylko połową tyłka. Kiedy kolejny zawrót głowy minął spojrzałam na Kaśkę.
Była tak zmarnowana, że aż mi się jej szkoda zrobiło.
- Może jakiś mały klin. Co dziewczynki?
Bartkowe pomysły bywają niegłupie.
- O nie, nie tknę już ani kropli.
- Cicho Kaśka,czym się trułeś, tym się lecz. Co mamy?
- Poszukaj w lodówce. Powinien być jeszcze jakiś szampan. Chodź Kasiu, idziemy reanimować się do sypialni.
Bartek wziął ukochaną pod rękę i wyszli z kuchni.
Po chwili zadzwonił telefon i Russel wyszedł do swojego pokoju.
- Jak tam główka skarbie.
Pytanie było tak głupie, ze myślałam, że mu zaraz walnę!
- Weź nie przeginaj, co?
- Nie gniewaj się. Może jakieś śniadano. Tego szampana to ja bym nie ruszał.
- Śniadanko niekoniecznie, ale możesz mi zrobić kawę.
- Się robi.
Wyciągnęłam się na krześle, na którym jeszcze przed chwilą siedziała Kaśka. Spojrzałam się na Michała, który robiąc kawę kręcił dupskiem w rytm jakiejś nuconej melodii. Dupcia włocha była przyozdobiona różowym fartuszkiem.
- Kochanie, a ten fartuszek to skąd masz?
Nie dałam rady powstrzymać śmiechu. Od razu tego pożałowałam, bo zaczęło mi dudnić w bańce.
Łasko nic nie odpowiedział tylko strasznie z siebie zadowolony usiadł z kubkami przy stole.
- Jakieś plany na dzisiaj?
- Mhm, kąpiel. Długa i gorąca.
- A nie bierzesz pod uwagę jakiegoś towarzystwa?
- Przykro mi. Z tobą to już nie będzie kąpiel, tylko pukanko. A na to to ja nie mam siły.
Michał spojrzał na mnie jak dziesięciolatek, który coś narozrabiał, ale uporczywie szedł w zaparte.
- Ja? No chyba raczej nie. To ty w tym związku jesteś erotomanką.
- Masz szczęście, ze nie mam siły cię walnąć.
- Uderzyłabyś swojego misia?
- Oczywiście!
Łasko uśmiechnął się i w kuchni zapadła błoga cisza. Zamknęłam oczy i napawając się nią zamknęłam oczy.
- Kochanie?
Tak właśnie skończyła się błogość.
- No?
- Myślałaś o mojej propozycji?
- O której mianowicie?
- O wspólnym mieszkaniu.
- No wiesz, jakoś nie miałam kiedy. A chciałbyś?
- No pewnie. Nie musiałabyś tak krążyć.
- No to postanowione. Widzisz, upiekło ci się składanie tego piekielnego łóżka.
- Moje i tak jest wygodniejsze.
- No ja nie wątpię.
Wstałam, wzięłam kubek i poszłam na pięterko. Bardzo wyraźnie było słychać, jak to się Gawryszewcy reanimują.
Z uśmiechem na ustach weszłam do łazienki.
Dzięki bogu za przytomnego faceta, który wyposażył łazienkę w dodatkową szczoteczkę i parę ręczników.
Napuściłam wodę do wanny i poszłam po telefon. Zakładając, że Majka nie odbierze, wysłałam jej smsa. Powoli weszłam do wanny wypełnionej wodą po brzegi i wygodnie się ułożyłam.
W tak błogim stanie trwałam dopóki, dopóty ktoś nie włączył muzyki. Była na tyle głośna, że w łazience była doskonale słyszalna.
Jęknąwszy z protestem zanurzyłam głowę pod wodę. Dokładnie w tym samym momencie ktoś trzasnął drzwiami łazienki.
Wynurzyłam głowę i zobaczyłam Gawryszewską, która siedziała pod ścianę z butelkę tequili. Włosy zawinęła w kok a na sobie miała białą koszulę.
- Przepraszam cię bardzo, ale zaraz rozsadzi mi głowę. Chcesz łyka?
- Nie dzięki. Mam swoją kawę.
- A ty może idź się połóż, co?
- Lepiej nie. Za dwa dni wracam do Gdańska,więc nie muszę być trzeźwa.
- Związek na odległość, co?
- No co zrobić. Ja jestem w Gdańsku a on tu. Niby cały czas ze sobą rozmawiamy, ale to nie to samo. Cały czas próbujemy jakoś to wszystko poukładać ale nam nie idzie.
- Przekichane. Ja mam Michała tutaj, więc nie wiem jak to jest.
- Kochasz go, co?
- Kocham, kocham. Chociaż sama się do tego nie przyznawałam.
- Nic, tylko czekać aż ci się oświadczy.
- Przestań, my się przecież krótko znamy.
- No i co? Z Mileną był ponad rok, a tak zakochanego go nie widziałam.
Uśmiechnęłam się do niej i owinąwszy się ręcznikiem, wyszłam z wanny.
W tym samym momencie do łazienki wszedł Bartek.
- No tutaj jesteś! Wszędzie cię szukam.
- To ja może państwa zostawię.
Wyminęłam Bartka i doszłam do drzwi.
- Zostawiłam ci rzeczy na łóżku.- usłyszałam na odchodne.
Przebrałam się w spodenki i bluzkę, które zostawiła mi Kasi i zeszłam na dół.
Muzyka, której jeszcze nikt nie wyłączył, z każdym stopniem schodów stawała się coraz głośniejsza i boleśniejsza.
Nigdzie nie było widać Michała, więc starałam się przekrzyczeć muzykę.
- Michał! Gdzie cię wcięło?
- Tutaj jestem- usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się i wpadłam na siatkarza.
- Ścisz to!
- Co?
- Ścisz to!
Zaczęłam gestykulować i dopiero wtedy Michał zrozumiał.
- Idziesz gdzieś?
- Tak, Majka na mnie czeka.
Siatkarz wyraźnie spochmurniał. Nie wiem czy pomyślał, ze jednak nie chcę się do niego wprowadzić. Ja po prosu go do siebie przyciągnęłam i dałam mu buziaka.
- Poczekaj, może pójdziemy gdzieś wieczorem? Jakaś kolacja, czy coś?
- Kochanie, a może tak po prostu- wymruczałam- usiądziemy wieczorem na kanapie przy jakimś meczu z piwem?
- No po prostu anioł, nie kobieta! Będę na ciebie czekać.
- Wracam niebawem.

Na miejscu byłam po 10 minutach. Drzwi otworzyła mi świeżo upieczona pani Kubiak. Uśmiechnięta od ucha do ucha, puściła mnie od mieszkania.
- No cześć kochanie, co tam?
- No wiesz- uśmiechnęła się znacząco- konsumujemy małżeństwo.
- W takim tempie, to wy dorobicie sobie bliźniaki.
Majka widocznie spochmurniała, a chwilę potem na jej twarzy wykwitł uśmiech.
- Czepiasz się. Chodź do kuchni, zostały nam resztki po weselu.
Zostałam zaciągnięta do kuchni, gdzie piętrzyły się stosy kartonów z jedzeniem i kwiatów.
- O kurwa.
- No dokładnie. Michał się śmieje, że przez kilka miesięcy kotuś będzie karmiony ciastami.
- Kotuś? To chłopiec?
- Jeszcze nie wiadomo. Ja go tak po prostu nazywam.
Przeszłyśmy do salonu i usiadłyśmy na kanapie.
- A co u ciebie? Opowiadaj.
- No właśnie. Głównie po to tu przyszłam. Micha zaproponował mi wspólne mieszkanie.
- Zgodziłaś się?
- Tak.
- Kochasz go?
- Tak.
Zapadła niezręczna cisza. Majka wpatrywała się we mnie swoimi niebieskimi oczkami.
- No to wpadłaś- powiedziała i wybuchnęła śmiechem.
- Myślałam o tobie w szpitalu- powiedziała- Zadzwoniła do mnie jedna znajoma, która potrzebuje pomocy w kawiarni. Wiem, ze to tylko bycie kelnerką, ale zawsze coś.
- Wiesz, ze to nie jest zły pomysł. Miałabym jakieś swoje pieniądze.
- Cześć dziewczynki!
Do domu wszedł Michał, targając za sobą wielkie pudło.
- A ty coś tam przytargałeś?
- Łóżeczko.
- Przeciez to za wcześnie.
- Bądź cicho, później nie będzie na to czasu. Klaudia, przyszłaś pomóc nam pozbyć się zapasów?
- Nie do koń...
- Nie trafiłeś, Przyszła po rzeczy. Przeprowadza się do Michała- wpadła mi w słowo Majka.
- No nieźle się chłopak urządził- powiedział i posłał mi promienny uśmiech.
- No dzięki.
- Może jakieś przywitanko żono?
Kubiak usiadł na kanapie i zaczęli się obściskiwać.
Nie chcąc im przeszkadzać, poszłam się spakować.
Pakowanie poszło mi w miarę szybo. Wzięłam swoje walizki, zamówiłam taksówkę i poszłam do salonu.
- No dzieciaczki, pożegnajcie się z ciotką.
Kubiaki zerwali się z zamiarem uduszenia mnie uściskami. Wreszcie, kiedy zostałam okropnie zmaltretowana. Wzięłam w ręce walizki i już powoli kierowałam się do wyjścia.
- Majka, nie płacz. Nie wyjeżdżam na koniec świata.
- Wiem.
- Misiek opiekuj mi się nią.
Po raz kolejny się z nimi pożegnałam i poszłam do taksówki.

Michał czekał na mnie przed domem. Powitał mnie całusem i wziął walizki.
Zapłaciłam za kurs i poszłam za Michałem. Zanim zdążyłam przkroczyć próg, przy moim boku zmaterializował się łasko i porwał mnie na ręce.
- Ej, co ty robisz?
- A o przenoszeniu przez próg panienka nie słyszała?
-Słyszałam,a le nie jesteśmy małżeństwem.
Ten tylko prychnął i przeszedł przez próg. Myślałam, że po przejściu przez próg mnie puści. Jednak on miał nieco inne plany.
- Możesz mnie już puścić- powiedziałam i spojrzałam w jego roześmiane oczy.
- A gdybyśmy tak ochrzcili łóżko?
- Michał ono jest ochrzczone.
- Głupoty gadasz. - powiedział i zaczął całować mnie po szyi.
- A Gawryszewcy?
- Na mieście.
- A Russel?
- Nie ma go. Weź się kobieto wreszcie zamknij!
Zamiast pójść do sypialni, wylądowaliśmy na kanapie.

Jakieś pół godziny później leżeliśmy w salonie na kanapie z piwem w ręku, oglądając stary mecz JW-Skra.
- Myślałam o pójściu do pracy- zaczęłam rozmowę.
Michał, który do tej pory leżał na moich kolanach, podniósł się i spojrzał na mnie.
- O czym?
- O pracy. Znajoma Majki ma kawiarnię i potrzebuje pomocy. Na studiach nie raz pracowałam jako kelnerka i jakoś dawałam radę.
- A będziesz miała taki seksowny fartuszek?
Powiedział to i zaczął podwijać moją koszulkę.
- Ty to jednak masz coś z głową!
Zaczęliśmy się śmiać, a ja czule walnęłam go w łepetynę.
- Misiek telefon dzwoni.
Siatkarz zerwał się z kanapy, porwał urządzenia i wyleciał do kuchni.
Mówił bardzo szybko i w dodatku po włosku, więc nic nie zrozumiałam. Jedynie po jego podniesionym głosie można było stwierdzić, że ni lubi swojego rozmówcy.
Skończył kłótni i wrócił do pokoju.
- Wszystko w porządku?
- Tak- odwarknął.
Odstawiłam piwo na stolik i przytuliłam się do niego.
- Idziemy spać.
Pociągnęłam go za sobą i po chwili leżeliśmy w łóżku.
Całą noc kręciłam się i nie mogłam zmrużyć oka. Wreszcie koło 3 wstałam i poszłam na dół.
Usiadłam na fotelu i zanim zamknęłam oczy zastanawiałam się, czy ten telefon nie zwiastuje jakiejś katastrofy.
To była moja ostatnia myśl tego ranka.
Chwile później odpłynęłam w niebyt.

                                             ********************
Sielanka trwa i póki co nic się nie będzie działo... Strasznie się cieszę, ze ślub Wam się podobał :) z góry uprzedzam, że nowy rozdział może nie byc na czas. Ogromnie przepraszam, ale następny tydzień jest strasznie zawalony a i ja nie mam na nic czasu. Nie chce tego, no ale może tak być. Jeszcze raz przepraszam i do następnego :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz