niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 35


   Nigdy nie wierzyłam w prawdziwą miłość. Zawsze wydawała mi się dziwnym wymysłem starszych ludzi. Nie szukałam drugiej połówki, nie obchodziłam walentynek. Do końca nie wierzyłam w przeznaczenie.
Nie płakałam po cichu jak głupia siuśka, czekając, aż któryś do mnie podejdzie. Nie miałam z tym problemu. Zazwyczaj radziłam sobie  w tych sytuacjach. Przeżyłam jeden nieudany związek. I nic. Jakoś sobie poradziłam. Ale tylko na chwilę. Potem pojawił się ON i zaczarował mój cały świat. Uzależnił mnie od siebie. Wypełnił sobą całą moją rzeczywistość. Nie było już mnie bez niego. Byliśmy my. Ciągle tak o nas myślałam i dalej to robię. Pomimo roku. Musiał minąć rok. Nie widziałam GO. Wyjechał. Nie powiedział gdzie. Nie odzywał się. Nie odpisywał na listy, mejle. Nic. Kompletnie nic.
Patrzyłam w lustro i nie widziałam siebie. Widziałam oczy, te oczy, w które potrafił wpatrywać się godzinami. Usta- te same, które poddawały się jego najmniejszym pieszczotom. Należałam do niego. Należało to wreszcie przyznać.
Przez ostatni rok wiele się wydarzyło. Zostałam w Rzeszowie, ale sama. Zbyszek wyjechał zostawiając mi swoje mieszkanie. Płacił za nie, ale co z tego? Stanęłam za barem, byleby nie zacząć się kurwić.
Jak wyglądał mój dzień? Zawsze tak samo. Przychodziłam po pracy, jadłam śniadanie, szłam spać. Wstawałam, przeglądałam pocztę z nadzieją, że napisał. Zawsze to samo. Codziennie to rozczarowanie. Jak cholernie bolało.
Zajrzałam dzisiaj, z tą głupią nadzieją. Nic. Miałam nadzieję, że chociaż dzisiaj. Liczyłam, że w ten jeden, jedyny dzień napiszę. Wystarczyłoby mi głupie sto lat. Tylko tyle. Wiedziałabym, że o mnie nie zapomniał.
Wzięłam sobie wolne. Siedziała przed telewizorem z jednym małym tortem. Kolejne samotne urodziny. Powinnam je wpisać w tradycję. Nagle ktoś zapukał. Do domu wlał się tłum osób.
- Wszystkiego Najlepszego!- wydarło się towarzystwo.
Przetarłam załzawione oczy. Zbyszek, Majka, Kubi, Ignaczakowie, Gawryszewscy, Piotrek, Holmes, a jego nie ma.
- Nie wyj głupia!
Przechodziłam z rąk do rąk. Każdy mnie uściskał. Każdy złożył życzenia. Wszyscy byli uśmiechnięci. Wszyscy- poza mną.
- Przepraszam, byłam głupia!
Wpadłam w ramiona Majki, która nie wypuszczała mnie przez dłuższą chwilę.
Dostałam na ręce małego a mój humor momentalnie się poprawił. Wszyscy gdzieś się rozproszyli. Podszedł do mnie rozpromieniony Zbyszek.
- Takich urodzin się nie spodziewałaś, co?
- Wiedziałam, że to ty byłeś sprawcą tego wszystkiego.
- A myślałaś, że któż by inny? Jak można zapomnieć o twoich urodzinach?
Lekko się uśmiechnęłam. Nagle zza pleców wyszła niska blondynka. Niepewnie się do mnie uśmiechnęła i złapała go pod rękę.
- Klaudia, to moja dziewczyna i wkrótce narzeczona-Karolina.
Podałam rękę blondynce. Zero głupich min. Zwyczajny miły uśmiech zwyczajnie miłej dziewczyny. Odwzajemniłam jej go. Wysłałam Zbyszkowi nieme gratulacje i poszłam do reszty gości.
Przez chwilę przeszło mi przez głowę czy zauważyliby moje zniknięcie. W tym samym momencie porwała mnie Kasia Gawryszewska i posadziła na kanapie.
- Ludzie! - wydarła się, ale jej delikatny głos nie mógł przedrzeć się przez rozmowy innych.
- Zamknąć się - do ataku wkroczył Holmes, który liznąwszy trochę Polskiego pokazywał jak wielkim jest poliglotą. Cisza na sali. Wszyscy od razu zamilkli.
- Dziękuje ci kochanie. Jesteś wielki! Dobra ludzie, czas na otwieranie prezentów. Klaudia siedzi, wy siedzicie, a ja podaje prezenty. Zgoda?
Towarzystwo po cichu i bardzo grzecznie rozsiadło się wokół mnie. W czasie, kiedy Kasia rozdawała prezenty nikt się nie odezwał. Podarunki były bardzo dziwne. Po kolei dostawałam : nową walizkę, parę letnich ciuszków, kilka przewodników, kosmetyki, balsamy do opalania.
- A teraz najważniejszy prezent kotku!
Kasia wzięła z ręki Majki małą kopertę. Bilet do Rzymu. Jeden. Bez powrotnego. Podniosłam na resztę wzrok. Zauważyłam, że oprócz Kasi i Karoliny damska część wykruszyła się z salony wraz z moimi prezentami.
- Dlaczego jest bez powrotnego?
- Bo nie będzie ci potrzeby.
Jeszcze raz obejrzałam bilet. Dokładniej. Godzina wylotu 22. Było wpół do dziesiątej.
- Ale jak?
- Normalnie kochanie. Jedziesz do Rzymu i to zaraz.
- Ale ja nie jestem spakowana. Nic nie mam. I w ogóle nie jadę.
- Jesteś tego taka pewna?
Do salonu weszła Majka z Iwona. W rękach trzymały walizki.
- No kochanie bierz kurteczkę i jedziemy!
Ubrali mnie w kurtkę i wyprowadzili z mieszkania.
- Kocham was wszystkich!-zdążyłam tylko krzyknąć.
Już mnie wpakowali do samochodu. Już byłam na lotnisku.
- Ale po co ja mam tam właściwie jechać?
- Ty dobrze wiesz po co!
   Lotu nie pamiętam. Praktycznie cały przespałam. Stanęłam przed lotniskiem i nie wiedziałam co mam robić, gdzie iść, po co iść. Podszedł do mnie taksówkarz i zaprowadził do samochodu. Z tego co rozumiałam powiedział mi, że miał na mnie czekać i zawieźć pod hotel. Z torby wyjęłam przewodnik. Był tam adres hotelu, numer pokoju i mapka. Na mapce trasa. Zaznaczona od hotelu po miejsce przy którym był znak zapytania. Wrzuciłam rzeczy do pokoju, wzięłam prysznic. Zapakowałam do torebki mapkę i wyszłam z hotelu. Przez moje gapiostwo kilka razy się zgubiłam. Wreszcie doszłam do tego miejsca. Stałam pod fontanną. Nikogo tu nie było. Dziwnie się poczułam. Stałam sama przy zachodzącym słońcu, obok fontanny sama. Stałam i stałam. Lekko podirytowana zadzwoniłam do Majki.
- Wycieczka była super, ale po co ja mam tutaj stać.
- Kochanie, uwierz mi, że jakby coś miałoby się stać to byłoby dokładnie obok ciebie.
I się rozłączyła. Zostawiając mnie w lekkim szoku.
Spojrzałam w bok, bo coś mnie tknęło. Ktoś tu jednak stał. Jakim cudem mogłam go nie zauważyć? Był przeogromny. Spojrzał w moją stronę i przez chwilę zapomniałam jak się oddycha. To był ON. To był naprawdę ON! Sama nie wiem, w którym momencie zaczęłam płakać. Łzy leciały mi ciurkiem. Lekko przesunęłam się w jego stronę. On zrobił to samo. Staliśmy od siebie na odległość wyciągniętej ręki.
- Cześć.
- Cześć.
Lekko się do niego uśmiechnęłam. Nie miałam pojęcia co powiedzieć. Wyciągnął z kieszeni chusteczkę i wytarł moją twarz.
- Michał jestem.
- Klaudia- podałam mu rękę, którą ucałował.
- Widziałem, że pani tak sama stoi i smutno mi się zrobiło.
Nie byłam w stanie na niego spojrzeć. Stał w takim miejscu, że słońce utrudniało mi odgadnięcia wyrazu jego twarzy. Były tylko kontury. I to jakie kontury.
- To bardzo miło z pana strony.
Staliśmy w ciszy, patrząc na siebie. Nie widziałam nic innego. Tylko tą jego oświetloną sylwetkę.
- A co tam!
Nie zdążyłam jakoś specjalnie zareagować. Przyciągnął moją twarz do swojej i złożył na ustach pocałunek.
Najpierw delikatnie. Pomału. Jakby na nowo poznawał ich strukturę. Kiedy skończył wpił się w nie z czułością. A ja? Ja korzystałam. Czułam się jakby to wszystko jest snem, który zaraz się skończy. Nie chciałam go opuścić. Oderwałam się od niego i najmocniej jak potrafiłam, wtuliłam w jego pierś.
- Obiecaj mi jedno.
- Tak?
- Że mi już nigdy nie uciekniesz.
Nie odpowiedziałam, jeszcze bardziej go do siebie przytuliłam.

                                                                      TRZY LATA PÓŹNIEJ

- Jesteś pewna, że dasz sobie radę? Nie musimy nigdzie jechać.
- Przecież mu to obiecaliśmy.
- Ale w twoim stanie!
- Jestem w ciąży, a to nie stan patologiczny.
- No może.
Jak zawsze. Przez te trzy lata nic nie uległo zmianie. Kłóciliśmy się tak samo. O wszystko i o nic. I zawsze kończyło się czyjąś kapitulacją. Nawet teraz. Najchętniej zostawiłby mnie w domu z poduszek, bylebym tylko z niego nie wychodziła. A przecież obiecaliśmy Zbyszkowi, że będziemy. Nigdy nie opuściłabym ślubu tego człowieka. Znalazł kobietę swojego życia i kompletnie zwariował. Nie jest już taki jak kiedyś. Po dawnym Zbyszku zostały tylko oczy. Ciągle te same i niezmiennie pociągające.
Spakowałam resztę rzeczy do toreb. Z salonu dało się słyszeć śmiech Michała i cienki głosik zdenerwowanego dziecka.
- Mamo! Tata zabiela mi wsystkie klocki!
Zapłakany Dawid wyleciał w moją stronę. Zawsze, kiedy na niego patrzyłam, zastanawiałam się jakim cudem jest on tak podobny do Michała. Tylko oczy miał inne. Miał moje błękitne oczy. Reszta była tatusia. Te jasne włoski wchodzące w rudawe odcienie,  nosek i usta. Za kilka lat staną się niemal identyczni.
- Mamo zlób coś.
Wzięłam go za rączkę i podreptaliśmy do salonu. Potrzebowałam całej swojej siły woli, żeby nie stracić swojego autorytetu i nie wybuchnąć śmiechem. Michał siedział na środku salonu i budował wieżę z klocków. Żeby tego było mało- resztę zgarnął za siebie, żeby mu ich Dawid nie podkradał.
- Mamo!
- Kochanie idź się baw klockami. Tatusia biorę na siebie.
- Ale!
- Chodź tu.
Z wielką niechęcią, wielki człowiek zostawił swoją wielką wieżę i wyszedł ze mną z salonu.
- Michał weź się uspokój. Ile ty masz lat, żeby dziecku zabawki podbierać, co?
- No, ale chciałem zobaczyć jak wysoką można zbudować.
- Bardzo wysoką. Zostawisz mu te klocki?
- Jak coś dostanę.
- Buziaka.
Stanęłam na palce i pocałowałam go w usta. W tym samym momencie dzidzia dała o sobie znać.
- Widzisz, nawet twoja córka daje nam jakieś potajemne sygnały.
I tym razem to on mnie pocałował. Mogło by to trwać i trwać, ale przybiegł mały.
- Tato zostaw mamę i pobaw się ze mną.
Przez następne godziny patrzyłam jak razem się bawią. Jak im ze sobą dobrze. Brakowało tylko jednej osoby. Naszej córeczki. Jeszcze trochę. Jeszcze miesiąc i będziesz z nami....


                                                                   *******************

                                                                  7 miesięcy.

I co tu po takim czasie powiedzieć. Znam jedno takie słowo. Cholernie ważne. DZIĘKUJĘ
Dziękuję Wam wszystkim, i mimo, że nie wiem ile Was tak naprawdę było, to dziękuję tym komentującym, wspierającym, czytającym, tym, które były tu od samego początku i tym wpadającym tylko na chwilkę.
Strasznie dziękuję.Wam wszystkim.

Bardzo trudno mi się z tą historią pożegnać. Sama nie wiedziałam, ze się tak przywiążę. Ale nawet jesli czytałaby tylko jedna osoba to i tak bym nie przestała. Bo czasem człowiek siedział i nie wiedział co napisać. Komentarze były cholernie potrzebne. Niektóre z Was na równi ze mną pomagały mi tworzyć tę historię. Całuję Was mocno.

I może, jeśli byście czasem za mną zatęskniły tak jak i ja za Wami, to zapraszam gdzie indziej.
I mimo, ze zdaję sobie sprawę, że części z Was już nie zobaczę, to musze powiedzieć jedno:
Jesteście Wspaniałe. Wspa-nia-łe!
Pozdrawia Was, po raz ostatni tutaj, Lula- zwana na co dzień Klaudią :* :*

23 komentarze:

  1. To ja dziękuję za to opowiadanie *.* wspaniałe *.* nic więcej nie mogę napisać, bo po prostu nie wiem co. będzie mi brakować tego opowiadania :)

    POZDRAWIAM :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Opowiadanie jak opowiadanie. Skończyło się tak banalnie, jak wszystkie inne. Ale życzę Ci, abyś w następnych blogach bardziej pobudziła swoją wyobraźnie. Może wyjdzie coś lepszego. Pozdrawiam, Gośka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdy czytałam ten rozdział pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Od początku miałam nadzieję, że Klaudia będzie z Michałem.Tak cholernie będzie mi brakowało tej historii.
    Życzę Ci aby to nowe opowiadanie było równie dobre jak to. Obyś miała dużo pomysłów i oby wena od Ciebie nie odchodziła. Oczywiście będę je czytać i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. ;**
    Pozdrawiam i życzę powodzenia z twórczością
    Nelly

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyżby tam na górze odezwała się tak Anonimowa osoba, na którą tyle z nas czekało? Mniejsza z tym, skoro jednak ta osoba przeczytała, to coś tam ją tu trzymało! ale ok, ja się lepiej zajmę swoimi przemyśleniami!

    Cholera jasna! Dlaczego te siedem miesięcy minęło tak szybko? Miałam nadzieję, że jednak pójdziesz w stronę tego haremu z całą reprezentacją, ale niestety ;) Skończyło się, tak jak się skończyć miało. Oczywiście, że w pierwszej części musiałam się lekko zbulwersować, bo nie rozumiałam dlaczego ten kretyn wyjechał. Było mi smutno bo sobie wyobraziłam takie samotne urodziny, o których wszyscy zapomnieli. Ale na szczęście nie! Grunt, to mieć wspaniałych przyjaciół. Taką akcję zorganizowali, że po prostu chapeaux bas! Bardzo się cieszę, że spotkała tam w Rzymie tą osobą obok fontanny! I po co było marnować tyle czasu na jakieś wywłoki, kłótnie, zwodzenie Zbysława. Po co? Na szczęście jednak zastanowili się co tak naprawdę jest ważne. Michał- duże dziecko. Żeby własnemu synowi zabierać zabawki? Wstyd! Dobrze, że mamusia trzyma rękę na pulsie i potrafi wpłynąć na siatkarza! Niech płodzą dzieci i będą szczęśliwi!

    Cieszę się też, że Zbyszek spotkał kobietę swojego życia. Tym bardziej, że kochał Klaudię. Na szczęście okazali się rozsądni i ich przyjaźń się nie skończyła, a na dodatek teraz oboje są szczęśliwi.

    Co ja Ci mogę powiedzieć. Dziękuję Ci, że stworzyłaś tę historię, że los mnie przywiózł najpierw na przeklęty onet, a później, że mogłam tutaj śledzić te wszystkie burzliwe losy, śmiać się, wzruszać, bulwersować, obserwować u siebie rozdwojenie jaźni i walczące dwie mnie między wyborem jednego, a drugiego amanta. I to nie my, ale Ty jesteś wspaniała! Tym bardziej nie mogę się doczekać rozwoju wydarzeń w kolejnej historii! Dziękuje Ci jeszcze raz za wszystko! Buziaki! Twoja E.! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuje, dziękuje, dziękuje, dziękuje, dziękuje, że mogłam czytać i komentować ten blog. Jest naprawdę wspaniały! :)
    Jejku! Jakie to słodkie. Aż mi się ryczeć chce! Klaudia w końcu odnalazła swoje szczęście i założyła rodzinę. A ten głupek Michał wyjechał i nie raczył się odezwać, ale jak to się mówi wszystko dobre co się dobrze kończy. Zbyszek też nie próżnuje i układa sobie życie.
    Więc tak na koniec to jeszcze raz dziękuje i życzę ci żeby wena cię nie opuszczała i tworzyła równie piękne historię jak ta.
    Całuski :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Siedzę i ryczę. Dziękuję, dziękuję za to opowiadanie.
    Kiedy to minęło? Mam wrażenie, że prolog dopiero się pojawił, a ja dopiero zaczynam przygodę z tym blogiem. Jednak nie. To była chyba ta sama fontanna, obok której pierwszy raz spotkali się Klaudia z Michałem. Wiedziałam, ze to tak się skończy. Wszystko się ułożyło, nasza blondyna wreszcie jest szczęśliwa, ma kochającego mężczyznę, który się o nią troszczy, ale nie wyobrażam sobie Łasko w roli ojca, to przekracza możliwości mojej wyobraźni :)
    Zaskoczyłaś mnie 1 częścią rozdziału, już miałam zacząć się drzeć, że wszystko się spieprzyło, ale doczytałam z cierpliwością do końca. Trochę nas w niepewności przytrzymałaś. Klaudia na długo zapamięta te urodziny :)
    Zbyszek... Znalazł miłość swojego życia, niesłusznie martwiłam się o to jak mu będzie bez Klaudii, a po 1 części, już miałam taką hipotezę, że ponownie się zejdą. Nie mogę uwierzyć w to, że Bartman się zmienił, w tym opowiadaniu był bardzo niegrzeczny, a jednak stało się. Co ta miłość z ludźmi robi?
    Jeszcze raz dziękuję za to opowiadanie. Nigdy o nim nie zapomnę, zaklepało sobie już miejsce, głęboko w moim sercu.
    Całuję i ściskam serdecznie, po raz ostatni tutaj, Kinga :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem czemu od początku wolałam Klaudię ze Zbyszkiem, a nie z Michałem, ale skoro wszyscy są szczęśliwi to ja się cieszę :). Super mieć takich przyjaciół, a ten pomysł z prezentem urodzinowym - super :). Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Chciałam, żeby Klaudia jednak wybrała Zbyszka, zeby to on był jednym z głównych bohaterów, ale... To jak napisałaś ten epilog to sprawiło, że prawie się popłakałam... Wzryszyłaś mnie takim końcem. Cieszę się, że i Zbyszek znalazł swoją drugą polówkę i że jest z nią szczęśliwy. To ja dziękuje Ci za to opowiadanie i z niecierpliwością czekań na coś nowego.
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe
    Ps. Zapraszm na czwarty rozdział na http://add-me-wings.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie mam sił do anonimów, po prostu ręce i cycki opadają. Niemniej jednak zaskoczył mnie nieco ten komentarz trzeci nad moim. Pierwszy raz jakiś anonim mnie choć trochę broni i rozumie, dżisas, miracle! Dobra, wracam na właściwy temat. Drogie anonimy, które rzekomo oceniacie obiektywnie - otwórzcie Worda, męczcie się przez pół roku z pisaniem, poświęcajcie cenny czas. Dopiero wtedy możemy zacząć rozmawiać. Ciekawa jestem, któraż to będzie tak oryginalna, że poleci z jakimiś tekstami i scenami godnymi Stephana Kinga. Łatwo oczernić niż samemu spróbować. A blog jest chyba od tego, aby pisać o tym, co tylko przyjdzie na myśl. To już nie wolno sobie pornola napisać? Pfu, ja w takiej tematyce siedzę na okrągło. Ale czy to oznacza, że jestem niewyżyta seksualnie, że nie ma mnie kto przelecieć pod prysznicem? Trochę kultury i szacunku wobec innych, ludzie.
    Wracamy do tego, o czym powinnam pisać od początku. Cholera, a już myślałam, że Łasko wyautował! niestety, moje prywatne szyki popsuła wiadomość na wieść o tym, że Zbychu znalazł sobie jakąś inną babeczkę (swoją drogą, dobre imię ma :P). cóż, jeśli jednak wyszło mu to na dobre, to ja nie mam nic przeciwko! W końcu będzie spędzał czas z kimś, kto czuje do niego dokładnie to samo, bez żadnych 'ale'. Klaudia i Michał najwidoczniej byli sobie od początku przeznaczeni. i chyba nie ma takiej siły, która by ich w jakikolwiek sposób rozłączyła. a jak wyobrażam sobie małe Łasiczki, to automatycznie mam serduszka zamiast źrenic. jakież to musi być rozkoszne! *.*
    kochana, dziękuję za tą historię, dziękuję za erotomana Zbysia, nieco ciapowatego Kubiaczka i za wszelkie perypetie. mnie również będzie brakowało tej historii. jednakże wiedz, że z chęcią będę do niej powracała, by po raz kolejny śmiać się do rozpuku przed monitorem. :))
    pozdrawiam bardzo, ale to bardzo gorąco. ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie spodziewałam się takiego zakończenia tej historii. Ale cieszę się, że jest szczęśliwa. Klaudia jest wreszcie szczęśliwa. Mimo że nie widziała Michała przez rok. Tęskniła za nim, kochała go. Po tym czasie potrafiła mu wybaczyć. I dobrze uczyniła. Przez to znalazła szczęście swojego życia.
    Ja również dziękuję Ci za tą historię. Była inna niż wszystkie. Chyba nawet pierwsza, którą czytałam z Michałem Łasko :) Będzie mi tego brakowało. Ale cóż, mam nadzieję, że kolejne będą tak samo świetne, jak ta :)
    Pozdrawiam serdecznie, po raz ostatni tutaj :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie spodziewałam się takiego zakończenia. Dobrze, że Zbyszek po tym jakby nie patrzeć zawodzie miłosnym się pozbierał i znalazł swoją miłość. Niezły prezent zrobili Klaudii z tym wyjazdem do Rzymu i Michałem na deser :D Co prawda nie tak widziałam zakończenie bo miała być ze Zbyszkiem :D Ale mi się podoba ;) Mała kopia Łasko to jest to i córeczka w drodze ;)
    Dziękuje bardzo za tą historie i do zobaczenia na następnych blogach ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Zaskoczyłaś mnie. Myślałam, że Klaudia będzie ze Zbyszkiem, ale się pomyliłam. ;) Razem z Michałem ma syna i jeszcze córka w drodze.
    Grunt, że się kochają i niech tak pozostanie.

    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. no i wszystko dobrze się skończyło :) prezent pierwsza klasa. To jak bilet do szczęścia:)
    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Dziękuje za to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Kochana!!!!!!! Piękne to wszystko!!!!! A jak się spotkali przy fontannie to prawie się popłakałam ze szczęścia :) no i dwójka dzieciaczków, Zibi szczęśliwie zakochany.. Ech się ułożyło wszystko supcio :) dziękuję ;**

    OdpowiedzUsuń
  17. Ajjj, szkoda, że to już koniec;) No ale na wszystko przychodzi pora;) Dobrze, że zaczęłaś pisać kolejne opowiadanie;) A zakończenie mi się podoba, nawet bardzo;) Dobrze że Zbychu znalazł kobietę swojego życia;) Buziaki;*

    OdpowiedzUsuń
  18. Piękne to zakończenie, bo wszyscy są szczęśliwi :) Pomimo tego, że bardziej kibicowałam ;o Zbyszkowi, to jestem bardzo usatysfakcjonowana takim rozwiązaniem :) W końcu każdy ma to, co chciał ;) Klaudia kocha i jest kochana, Michał się opamiętał, kocha Klaudię z wzajemnością, Zbyszek nadal utrzymuje z tą dwójką kontakt, a na dodatek znalazł kobietę życia i jest z nią szczęśliwy :) Miałam takie wrażenie, że gdyby Klaudia jednak wybrała Zbyszka, to nie do końca była by szczęśliwa, bo ciągle wspominała by Michała i wracała do tego, co było, jednocześnie zdając sobie sprawę, że nie jest szczęśliwa. Na szczęście wszystko odpowiednio się potoczyło, wszyscy są szczęśliwi i ja też ;)
    Pozdrawiam, nulka :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Jeżeli chodzi o wypowiedzi Anonimów, ręce mi opadają. Tak, jaramy się. Dla was nie ma czym? Ok, rozumiem, nie ten styl pisania, może nie ten charakter historii. Może i zakończenie jest banalne, ale chyba każdy z nas potrzebuje takich banałów. Takiej odskoczni do lepszego świata. Tak, każdy. Tylko zastanówcie się nad jednym. Ile czasu poświęciłyście/poświęciliście na napisanie tego komentarza? Minutę, dwie, trzy? Nie za wiele. A Autorka tej historii poświęciła mu kilka ładnych miesięcy. Poświęciła jeszcze coś istotniejszego. Własne serce. Własne serce, którego cząstkę wkładała w każde zdanie napisane powyżej. Spróbujcie same coś napisać. Spróbujcie męczyć się z układaniem zdań, z skleceniem tego, co macie ułożone w głowie w spójną całość. Spróbujcie przelewać uciekające myśli w słowa wystukiwane na klawiaturze. Spróbujcie odtworzyć, to, co Wam umknęło. Kiedy spróbujecie, będziemy mogły porozmawiać, wymienić się spostrzeżeniami. I wtedy Wasza krytyka będzie uzasadniona. Teraz wypadałoby troszkę kulturalniej.

    Mimo wszystko przez cały czas wierzyłam, miałam nadzieję, że Klaudia wybierze Zbyszka. Jednak jest szczęśliwa. Ba, wszyscy są szczęśliwi. I chyba na takie zakończenie liczyłam :) Klaudia kochała tylko Michała, tylko z nim potrafiła zbudować normalne relacje. Na początku pomyślałam sobie 'biedny Zbyś', ale jak widać do niego też los się uśmiechnął stawiając na jego drodze miłość.
    Dziękuję, że mogłam tu być, dzielić z nimi ten ich świat. Czasem się powkurzać na pewne zachowania, czasem pośmiać, czy wzruszyć. Dziękuję za tą historię.
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  20. Szczerze ja też wolałam Klaudię ze Zbyszkiem. ; ]Będzie mi smutno, że to już koniec.Pozdrawiam i zapraszam
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. Klaudia ze Zbyszkiem jakoś bardziej przypadła mi do gustu, ale nie jest źle xd
    Zapraszam do siebie!
    http://one-event-could-change-everything.blogspot.com/
    Liczę na komentarze, są motywujące. :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Hey there I am so delighted I found your web site, I really found you
    by mistake, while I was searching on Bing for something else, Anyhow I am here now and would just like to say kudos for a incredible post and a all
    round exciting blog (I also love the theme/design), I don't have time to go through it all at the moment but I have book-marked it and also added your RSS feeds, so when I have time I will be back to read more, Please do keep up the superb job.

    Feel free to visit my webpage click here

    OdpowiedzUsuń
  23. I like the helpful information you provide in your articles.
    I will bookmark your blog and check again here frequently.

    I am quite sure I'll learn a lot of new stuff right here! Best of luck for the next!

    Stop by my webpage click here

    OdpowiedzUsuń